sonda
VCF.pl - Strona Główna
Panel użytkownika załóż konto przypomnienie hasła
RSS RSS

VALENCIA CF – AKTUALNOŚCI

Valencia vs. Getafe — zapowiedź

Michał Kosim | Krystian Porębski | Getafe Polska, 18.04.2018; 14:51

Wrócić na zwycięską ścieżkę

Po przegranym meczu z Barceloną nastroje w szatni Valencii wcale się nie pogorszyły. Była to pierwsza porażka po serii dziewięciu spotkań bez takowej, więc mimo rozczarowania wynikiem meczu, z którego można było wycisnąć znacznie więcej, Los Ches powalczą z Getafe o matematyczne zagwarantowanie sobie Ligi Mistrzów i zachowanie realnych szans na podium.

Zaskakująco wiele osób stwierdziło, że Valencia w meczu z Barceloną się bała. Co innego mówią statystyki, których oszukać się zwyczajnie nie da: „Nietoperze” przeciwko liderowi LaLiga oddały aż 17 strzałów na bramkę – najwięcej spośród wszystkich wyjazdowych spotkań w tym sezonie. Jedyne co zawiodło to skuteczność i zimna głowa, bo wiele z nich było klarownymi okazjami, a Rodrigo na chwilę przypomniał sobie o strzeleckiej indolencji z poprzednich sezonów, marnując kilka bardzo dogodnych sytuacji. To już jednak przeszłość. Dziś drużyna Marcelino zmierzy się z ekipą, która 3 grudnia przerwała rekordową serię aż 13 ligowych meczów bez porażki Valencii i jako pierwsza w sezonie 17/18 odprawiła ją z kwitkiem. Czy drużyna z Mestalla zdoła zemścić się za ostry ze strony Getafe mecz z pierwszej rundy w najlepszy możliwy sposób: dobrą grą i zwycięstwem?

Z lotu Nietoperza

Na pytania odpowiedział Krystian Porębski.

Jesteś zawiedziony wynikiem (lub/i grą) w meczu z Barceloną?

Trochę tak, ale to czepialstwo. Mecz był niezły, Valencia miała swoje szanse i sam Rodrigo mógł zrobić różnicę. Natomiast ja jakoś nie czułem typowego klimatu spotkań z Barceloną, było nieco inaczej. Nie ten ogień co zwykle, bardziej chłodne podejście do spotkania. Być może w przyszłości takie podejście zacznie przynosić rezultaty w starciach z topowymi przeciwnikami, faktycznie w przeszłości mogło brakować trochę wyrachowania. Nie zmienia to jednak faktu, że na spotkania z Barceloną czeka się między innymi dlatego, że to zazwyczaj niesamowite i emocjonalne widowiska, bez względu na wynik.

Remis i porażka z Barçą, remis i porażka z Atlético, remis i porażka z Realem... Pamiętam, że Nuno w pierwszym sezonie radził sobie znacznie lepiej z czołówką, choć w Lidze Mistrzów kompletnie zawiódł. Jest się czym martwić przed Champions League?

Nie sądzę, warto pamiętać przede wszystkim jak prezentował się zespół w meczach z topowymi przeciwnikami. Przez wiele ostatnich sezonów naszym największym problemem było tracenie punktów w meczach z rywalami o wiele niżej notowanymi. Obecny sezon to niezwykła skuteczność pod tym względem. Marcelino to nie Emery, wie jak przygotować swój zespół przeciwko dużemu przeciwnikowi.

Co sądzisz o całym zamieszaniu z Rodrigo?

Nie brałbym tego na poważnie. Długo walczył na to, co ma w Valencii. Jest jedną z najważniejszych postaci w zespole, nie tylko pod względem sportowym. Ewidentnie dojrzał i spisuje się obecnie znakomicie. Nie boję się powiedzieć, że to dobry materiał na kapitana; może nie tego pierwszego, ale niewątpliwie jest jednym z tych, którzy wykazują pewne umiejętności przywódcze. Liczę, że Rodrigo zostanie. Na dodatek nie wiem, czy ktokolwiek będzie chciał wyłożyć na niego 80 mln €. Z całym szacunkiem, ale jeśli mówimy o Atléti – sprzedać Griezmanna za 100 mln € i kupić Rodrigo za 80... Interes wyglądający średnio, zwłaszcza, że jakieś 20% z transferu Francuza trafi do Realu Sociedad. Wyszłoby więc na to, że całą kwotę z Griezmanna przeznaczono by na zakup Hiszpana.

Jaką czwórkę pomocników zestawiłbyś pod nieobecność zawieszonego Kondogbii i kontuzjowanego Coquelina? Soler w środku (jeśli tak – kto na boku?), a może wreszcie szansa dla Maksimovicia? Uważasz, że brak Geoffreya będzie bardzo odczuwalny przeciwko Getafe?

Oczywiście, Kondogbia zwłaszcza w takim meczu mógłby być nieoceniony. Nie dość, że niezwykle ważny w defensywie, to jeszcze piłkarz, który potrafi zrobić coś z niczego. Soler w środku byłby naturalnym rozwiązaniem, zwłaszcza, że nie ma co się nastawiać na defensywę. W takim wypadku na prawej pomocy wystawiłbym Ferrána. Liczę też na przynajmniej 30 minut dla Maksimovicia. Kiedy gra pokazuje, że zasługuje na kolejne minuty.

W pierwszej rundzie to właśnie Getafe sensacyjnie przerwało passę 13 spotkań Valencii bez przegranej. Niestety przed tym meczem pisałem, że przeczuwam porażkę, ale teraz jestem o wynik znacznie spokojniejszy. A Ty? „Nietoperze” mają się czego obawiać?

Oczywiście, to wyjątkowo niewygodna drużyna. Trzeba jednak podejść do tego z podniesioną głową, zagrać swoje. Piłkarsko Valencia jest znacznie lepsza, podopieczni Marcelino nie mogą dać się przechytrzyć.

Jakiej gry spodziewasz się dziś po drużynie Pepe Bordalása?

Takiej jak zwykle. Defensywnie, ostry odbiór i próba gry z kontry. Trzeba będzie uważać na stałe fragmenty gry. Getafe na Valencię się nie rzuci, ale na pewno jest niezwykle niewygodnym zawodnikiem. Stworzenie czegoś w ofensywie może być szczególnie trudne. Będzie potrzeba czegoś ekstra ze strony błyskotliwych zawodników.

Z obozu rywala

Sytuację dzisiejszego przeciwnika Valencii przybliżył twórca fanpage’a Getafe Polska.

Obecny sezon LaLiga przynosi poszczególnym klubom mnóstwo pozytywnych serii i wyników. Barcelona walczy o zakończenie go mistrzostwem bez porażki; Valencia wróciła na szczyt i może już myśleć o Lidze Mistrzów; Betis i Girona zdobywają serca kibiców, grając przyjemny futbol i walcząc o europejskie puchary. Gdzieś z boku jest też Getafe, które na przekór wszystkim zgarnia kolejne punkty, zawstydzając wielu silniejszych rywali.

Euforia po awansie była ogromna. Udało się odnowić Coliseum, ustanowiono rekord sprzedanych karnetów, frekwencja poszła w górę, poczyniono mądre transfery. Cel był jednak jak najbardziej przyziemny – wywalczenie 40 punktów i utrzymanie się w lidze. Udało się go osiągnąć w zeszły weekend i choć uniknięcie spadku było w zasadzie pewne już od dłuższego czasu, dopiero teraz można powiedzieć, że ten sezon jest sukcesem.

Pracowało na niego wielu, ale jego ojciec jest jeden. Ma 54 lata i bez kompleksów zaczął swoją przygodę z ekstraklasą. José Bordalás. To on jasno określił pomysł na ten zespół i konsekwentnie go realizuje, osiągając wyniki, o jakich mało kto śmiał marzyć. Jedna z najlepszych defensyw w lidze, niezwykle efektywna ofensywa i styl, który nie każdemu musi się podobać, ale który należy szanować, bo jest po prostu skuteczny. Nic dziwnego, że ogłoszenie podpisania nowego kontraktu z Pepem to kwestia czasu. Każda ze stron doszła do porozumienia i jeśli nic się nie zmieniło względem dotychczasowych informacji, José Bordalás zostanie na Coliseum do 2020 roku.

Trudno przewidzieć, jak będzie wyglądała końcówka sezonu w wykonaniu Azulones. W poprzednich latach potrafili w takiej sytuacji robić sobie już wakacje, odpuszczając pozostałe mecze. Nie wierzę jednak, że obecny zespół jest do tego zdolny. Europejskie puchary są nierealne, ale ci piłkarze i ten trener nie znają pojęcia gry na pół gwizdka. Doskonale rozumieją, że kibice zasługują na to, by od ostatniego gwizdka ostatniej kolejki ich ulubieńcy dawali z siebie sto procent w podziękowaniu za wsparcie, jakie mieli z trybun przez całą kampanię. Bez względu na termin i pogodę przychodzili na stadion i dopingowali Getafe, które jest jedną z rewelacji tego sezonu.

Największą bolączką jest środek pola, z którym problemy były niemal zawsze. Kontuzje i zawieszenia Bergary i Arambarriego powodowały ból głowy u José Bordalása, który musiał posiłkować się prawie emerytowanym Morą i przesuniętym nieco na siłę Fajrem. Mimo to, zawsze udawało się nie odstawać od przeciwnika, głównie dzięki nieugiętej postawie i ambicji. Fanów cieszy, że na Coliseum wreszcie jest spokój – mądry trener ma poukładany plan na zespół nie tylko na ten, ale i przyszłe sezony. Bardzo dobrze prezentują się także chłopcy z cantery, którzy udanie debiutują w pierwszym zespole.

Oczywiście do prawdziwej sielanki i stabilizacji jest jeszcze daleko, ale Azulones idą w dobrą stronę. Najważniejsze, że udało im się zerwać ze stereotypami i łatką nijakiego, bezzębnego klubu, którego nikt nie szanuje i nie chce oglądać. Jeśli ktoś zlekceważy Getafe, może być pewien porażki, bo ono tylko na to czeka. Walenckie media zapowiadają mecz na Mestalla jako krucjatę wobec Damiána, który dał się Los Ches we znaki w pierwszym meczu. Mam jednak nadzieję, że oba zespoły skupią się na grze w piłkę, a nie jakichś głupich rewanżach. Zwłaszcza, że zarówno Valencia, jak i Getafe swoje cele już osiągnęły i teraz mogą się skupić na dostarczeniu kibicom jak najwięcej radości.

Sytuacja kadrowa

Valencia przystąpi do dzisiejszego meczu bez Coquelina, Kondogbii i Gabriela (dwaj ostatni nie zagrają z powodu zawieszenia), natomiast trener Getafe w środku pola nie będzie mógł liczyć na kontuzjowanych Arambarriego i Bergarę. Komitet ligi anulował drugą żółtą kartkę dla Flaminiego z ostatniego pojedynku, dzięki czemu sytuacja w pomocy gości nie będzie aż tak alarmująca. Nieobecnością, która może być najbardziej odczuwalna jest zawieszenie Ángela Rodrígueza, który z 12 bramkami na koncie jest najlepszym snajperem El Gety i prawdopodobnie najbardziej niedocenianym napastnikiem tego sezonu w Hiszpanii. W 9 meczach, w których trafiał do siatki, jego zespół ani razu nie przegrał. Na wyjazdach zapewniał już punkty na bardzo trudnych terenach: z Sevillą, Sociedad czy Celtą.

Maksimum koncentracji

Jeśli drużyna dowodzona przez Marcelino wygra z Azulones, a Betis straci punkty z Las Palmas, Liga Mistrzów będzie już matematycznie zagwarantowana. Nie będzie to jednak łatwe zadanie. Getafe to zespół bardzo niewygodny i sprawiający problemy nawet czołowym ekipom ligi. Ich twardą, zdecydowaną grę (114 żółtych kartek – najwięcej w lidze) pamięta choćby Carlos Soler, który po urazie odniesionym w pierwszym meczu z rundy jesiennej pauzował aż do końca stycznia. W ostatniej kolejce przepięknym trafieniem popisał się Damián Suárez, zapewniając Getafe zwycięstwo z Espanyolem po nudnym pojedynku, jednak na Mestalla kojarzą go głównie z ostrej gry – w poprzednim meczu pomiędzy obydwoma ekipami komentator słusznie naliczył mu pięć zagrań na „żółtko”. Mimo wszystko mecz dograł; w przeciwieństwie do Arambarriego, który już w 25. minucie spotkania otrzymał drugą żółtą kartkę. „Każdy mecz jest inny” – stwierdził Marcelino, sugerując, że wydarzenia z grudnia nie będą miały wpływu na podejście jego zespołu do tego starcia.

Ponadto Getafe ciężko jest napocząć. Aż połowa z 32 pojedynków podopiecznych Pepe Bordalása kończyła się wynikiem 0:0 do przerwy i z racji dobrej postawy obu ekip w obronie można spodziewać się groźnych strzałów z daleka – mówimy bowiem o dwóch ekipach, które w tym sezonie LaLiga zdobyły najwięcej bramek zza pola karnego (po dziewięć). Co ciekawe, dzisiejszy mecz odbędzie się dwa dni po okrągłej, 10. rocznicy finału Pucharu Króla właśnie pomiędzy Getafe a Valencią, który zakończył się zwycięstwem „Nietoperzy” (1:3) i dotychczas ostatnim zdobytym przez Los Ches pucharem.

Goście specjalni

Na trybunach Estadio Mestalla zasiądzie dziś Peter Lim, który zaprosił na mecz rodzinę związanego z piłką nożną Tunku Ismaila Idrisa – księcia koronnego sąsiadującego z Singapurem Johoru, który przybył do Walencji prywatnym złotym boeingiem 737, co od razu wzbudziło zainteresowanie hiszpańskich mediów. Idrisa jest prezydentem klubu Johor Darul Takzim FC, w którym pod koniec kariery grał doskonale znany kibicom Valencii Pablo Aimar i nie będzie to jego pierwsza wizyta w Walencji. Lim przybywa jednak w ważniejszych celach. Kara nałożona przez Unię Europejską (której termin spłaty został przełożony z 20 maja na 20 czerwca), planowanie kadry na przyszły sezon, przedłużenie kontraktów Parejo czy Gayi, transfery... Jest o czym rozmawiać. Tym bardziej w kontekście słów Marcelino z dwóch ostatnich konferencji, gdy został zapytany o fakt, że Valencia nie wygrała ani jednego z sześciu spotkań z top 3. „Musimy i chcemy się rozwijać. Ci rywale są teraz o krok przed nami i jest kilka czynników, które trzeba wziąć pod uwagę: bycie bardziej konkurencyjnymi, zwiększenie potencjału – bowiem za kilka miesięcy będziemy grać na trzech frontach – oraz bycie ambitnymi i pokornymi”. „Jeśli się spotkamy to porozmawiamy. (Peter Lim) zawsze był dla mnie serdeczny i jeśli nawiąże się rozmowa to jak zawsze wyrażę swoją opinię z pełną szczerością” – dodał Marcelino.

W tym meczu zmierzą się ekipy, które teoretycznie swoje cele już osiągnęły, co może zwiastować nudny, zachowawczy mecz. Nam, kibicom Valencii, pozostaje mieć nadzieję, że zawodnicy wciąż wierzą w podium i będzie to dla nich motor napędowy aż do końca sezonu. Mestalla czeka na widowisko.

Ostatni mecz z Getafe:
Pierwsza porażka w sezonie

Przypominamy o tegorocznej edycji Forumowego Typera. Nagrody fundują sklepy ISS-sport oraz Fanzone.pl oferujące m.in. oficjalne koszulki piłkarskie VCF.

Kategoria: Mecze | własne skomentuj Skomentuj (0)

KOMENTARZE

Nie ma żadnych komentarzy.