sonda
VCF.pl - Strona Główna
Panel użytkownika załóż konto przypomnienie hasła
RSS RSS

VALENCIA CF – AKTUALNOŚCI

Walenckiego dramatu ciąg dalszy

Krystian Porębski, 09.02.2017; 21:52

Hola, ¿qué tal? #3

- Halo, Singapur? Mamy problem — takich wiadomości w ostatnich dniach Peter Lim miał aż pod dostatkiem. Spokój na Mestalla zagościł tylko przez chwilę, a walencki kryzys zaczyna przybierać zupełnie nowe barwy.

Artykuł ukazał się wcześniej na ¡Olé! Magazyn.

Długo wyczekiwany przełom nastąpił w najmniej spodziewanym momencie. Valencia pokonała Villarreal i wszystko miało wrócić do porządku, przynajmniej względnego. Na całkowity nikt o zdrowych zmysłach nie liczył, w tym miejscu trzeba lat aby dać kres wszelkim patologiom. Tymczasem kolejne mecze to pasmo katastrof. Dwa spotkania z rzędu kończone w dziesiątkę, a ostatnie w fatalnym stylu. Eibar był ekipą o kilka klas lepszą, a piłkarze Valencii na boisku byli zupełnie zagubieni… Powróciły nawoływania kibiców, coraz głośniej zaczęły wypowiadać się persony mocno związane z klubem. Posypały się też głowy, niestety dla Nietoperzy, nie te które trzeba.

Od czasów znienawidzonego przez kibiców Juana Bautisty Solera, działy się w Valencii rzeczy nie do pomyślenia w żadnym innym klubie. Doszło m.in. do porwania byłego prezydenta klubu przez jego poprzednika. Powodem miały być długi jakie u niego zaciągnął. Krążyła też plotka, że arabski inwestor przypadkiem zacumował swoim jachtem w walenckim porcie i złożył ofertę kupna klubu. Natomiast Kostarykanin Mario Alvarado chciał wpłacić 700 mln € w gotówce za większościowy pakiet klubowych akcji. Z kolei firma Inversiones Dalport, prawie 10 lat temu przedstawiana jako nowy właściciel, miała w swoim logo orła pozyskanego z kolorowanki dla dzieci. Czystą formalnością jest oczywiście dodanie, że była to spółka-widmo. Mniejszych skandali oraz wybryków z udziałem piłkarzy lepiej nie wymieniać, bo zeszłoby do jutra, ale warto przypomnieć, że Miguel Brito był niegdyś oskarżany o nielegalne posiadanie broni.

Wesoły walencki rozgardiasz być może w minimalnym stopniu wpływał na to jak wyglądały wyniki klubu i poziom sportowy, nieprzerwanie jednak w Valencii występowali zawodnicy o dużej jakości, którzy potrafili pociągnąć za sobą drużynę. Nie brakowało również autorytetów, które zapewniały spokój i stabilizacje w zespole. Kiedy tych dwóch czynników zabrakło, kryzys wskoczył na wyższy poziom. Organizacja od dawna była jedną wielką sinusoidą, którą rozbudziły długi klubu. Przyjście Petera Lima miało dać temu wszystkiemu kres, a jak się okazuje, przyniosło jeszcze większy kataklizm.

Przechodząc jednak do rzeczy, czyli wydarzeń z ostatnich dni. Niegdyś na VCF.pl pojawił się żart prima aprilisowy, w którym redakcja pisała o bójce na treningu między zawodnikami. Jeden z dziennikarzy stacji transmitującej mecz Valencii temat podłapał i powiedział o tym na antenie. Dziś los z tej sytuacji zakpił. Po kilku latach faktycznie doszło do sprzeczki na treningu, w którą mieli być zaangażowani Nani, Munir, Siqueira i Bakkali. Jakby problemów w drużynie było mało.

Szczytem góry lodowej jest natomiast zwolnienie Mario Kempesa z roli ambasadora klubu, które spotkało się z ogromnym sprzeciwem. Krytyka krytyką, Argentyńczyk swoje napisał, ale potraktowanie w ten sposób najprawdopodobniej najlepszego zawodnika jaki kiedykolwiek przywdział trykot z nietoperzem na piersi, to rażący pokaz braku szacunku do Valencianismo. Carlos Bosch w swoim felietonie tak spuentował ową sytuację: „Nie chcę żeby to odniesienie było nazbyt odrażające, ale to jest jak wirus, który powoli przedostaje się do całego ciała. Mario Kempes i cantera to najnowsze ofiary i błagam o to, żeby następną nie okazał się Voro”.

Władze klubu wielokrotnie zaręczały, że liczą się ze zdaniem miejscowych. Choćby przy wyborze trenera mówiono wielokrotnie o tym, że musi to być ktoś, kto doskonale rozumie i zna środowisko. Na palcach jednej ręki można wymienić takie wybory, a jeśli już faktycznie ktoś mocno związany z klubem został zatrudniony, to raczej po to, aby zamknąć wszystkim usta. Bo z całym moim uwielbieniem choćby do Vicente, jego zatrudnienie w klubie póki co to zagranie czysto wizerunkowe. Tymczasem za sznurki pociągają osoby podejrzane, pokroju Alexanko, Murthy’ego czy Vidagany’ego. Dyrektor sportowy zamiast walczyć o największe perły walenckiej cantery rozdaje je na lewo i prawo. Touaizi w Manchesterze City, Kangin Lee w Realu Madryt, a według ostatnich doniesień to tylko początek…

Wracając jednak do pozostałej dwójki, Vidagany miał ustąpić już grubo ponad pół roku temu właśnie na rzecz Singapurczyka, jednak nadal pełni ważną rolę w klubie i przez lokalnych dziennikarzy wskazywany jest jako ten, który rozsiewa wszelki ferment w klubie. Jako problem, który musi być usunięty w pierwszej kolejności, żeby klub mógł odpowiednio funkcjonować. Jakim cudem facet odpowiadający za komunikacje może mieć tyle do powiedzenia w innych kwestiach? Trudne to do objęcia rozumem, ale to właśnie on ma być odpowiedzialny za pożegnanie Kempesa, konflikt z kibicami (na trybunę Curva Nord czasowo wprowadzono ograniczenia wiekowe) i wiele innych przedziwnych decyzji. Chaos informacyjny ze strony klubu panuje od dawna, a jednym z głównych jego powodów na pewno jest człowiek odpowiadający za kontakty z mediami. Ironia losu polega na tym, że Damia Vidagany to były dziennikarz. O Murthym również trudno usłyszeć dobre opinie, a ostatnio pojawiły się informacje, że został okradziony. Czy były to jakieś porachunki, czy zwykły zbieg okoliczności, tego zapewne się nie dowiemy.

Kolorytu całej sytuacji dodaje fakt, że wczoraj zablokowane na Twitterze zostało konto Paco Polita, jednego z najbardziej aktywnych walenckich dziennikarzy. Co ciekawe posiadał zweryfikowane konto. Czy ktoś z klubu wpłynął na taki stan rzeczy, tego też zapewne się nie dowiemy, sugerował to natomiast sam zainteresowany, dodając w żartach, że być może to część polityki odnośnie ograniczeń wiekowych trybuny Curva Nord.

Wracając jednak na ziemię, sytuacja w klubie pod względem organizacyjnym i sportowym jest tragiczna i może doprowadzić do najgorszego. Milczenie przerwał m.in. Aurelio Martinez, były szef fundacji VCF, która była jednym z najważniejszych organów w procesie sprzedaży. Obecny dyrektor walenckiego portu podkreślił, że nie tego się spodziewano po rządach Meritonu. Lokalne media są zgodne. Aby sytuacja się poprawiła, potrzebne jest bezwzględne wsparcie kibiców, a jako możliwego zbawcę redaktor naczelny SuperDeporte wskazuje Amadeo Salvo. Zresztą nie tylko on liczy na byłego prezydenta klubu. Z nim czy bez, możemy się niebawem spodziewać jeszcze większego zamieszania i protestów na skalę sytuacji z Bankią, kiedy to ulice całego miasta zalewały tłumy rozwścieczonych kibiców. Tu warto znów przywołać słowa Mario Kempesa, które przytoczył Carlos Bosch: „Jeśli kochasz swój klub, musisz otworzyć oczy tym, którzy nim zarządzają”.

Kategoria: Felietony | ¡Olé! Magazyn skomentuj Skomentuj (3)

KOMENTARZE

1. pedro909.02.2017; 22:46
Jakie to smutne, prawda?
Obawiam się, że do szczytów jeszcze daleko, a raczej do dna. Wyobrażenie Lima o VCF jest specyficzne, bliskie klimatom północnokoreańskim. Niedługo zostanie sam ze swoimi przyjaciółmi i przyjaciółmi przyjaciół.
Zniszczył to co dobrze funkcjonowało (Salvo&Rufete) i buduje jakąś pagodę na krzywych nogach. Najważniejsza jest wierność, lojalność i przynależność do klanu.
Środowisko walenckie jest przy tym mocno spolaryzowane i skłócone. Ta historia z Vidaganym to wersja przedstawiana m.in. przez Pitarcha. Jak jest naprawdę nie wiem, choć bardziej wierzę Pitarchowi.
Podobno Lim ma nową koncepcję struktury sportowej VCF - człowiek o międzynarodowej renomie, który sam ma dobrać sobie współpracowników jakich chce i ilu chce.
Lim też jest wściekły z powodu licznych przecieków, które przedostają się do mediów.
Można się więc spodziewać, że polityka kneblowania ust i propagandy sukcesu, jaką uprawia Murthy (prawdopodobnie przyszły prezydent VCF) przybierze na sile. Jakby prób odgradzania klubu od świata zewnętrznego było mało. Metody te sprawiają wrażenie dobrze znanych - chociażby z krajowego podwórka.
2. lisovski09.02.2017; 23:46
lisovskiNajwiększym błędem Lima jest to że klubem zarządza Lay Hoon która prawdopodobnie niema pojęcia z kim grać i jakimi kartami a stare Valenckie wygi robią co chcą.
Powierzenie klubu komuś z poza "układu" to mogło by być pewne rozwiązanie pytanie tylko komu ? i czy ten ktoś miał by szansę przebić się przez ten "układ" który może sięgać poza stadion i struktury klubu.
Jedno jest dla mnie pewne Salvio jest spalony to on forsował Lima. Mendes mi wisi ale większość z was uważa go za twór piekielny a nie ma możliwości że Salvio nie zdawał sobie sprawy z tego kogo zaprasza na Mestalla.
3. pedro910.02.2017; 13:49
Zmieniam ton moich wypowiedzi. Oświeciło mnie: chcę wszystkich uspokoić – nie będzie już żadnego dramatu. Będzie natomiast bezwzględna walka z wrogami i wypaczeniami. Walka z tzw. układem to motor napędowy różnych partii/ruchów populistycznych i chwytliwe hasło propagandowe stosowane przez wielu skutecznych przywódców. Ale tu nie będzie udawania i gry pozorów. Pokładam w tym głęboką nadzieję - być może w tym kierunku zmierza Lim, bo jak niesie wieść gminna nie chce żadnych miejscowych ludzi związanych z VCF ani we władzach klubu, ani w nowej strukturze sportowej.
W związku z tym widzę doskonałe rozwiązanie: Gary Neville nowym dyrektorem sportowym (dodatkowe atuty – dobra znajomość klubu + angielski + znakomite relacje z Limem), Alexanko jego zastępcą (zadanie specjalne –mentalne przygotowanie canteranos do przejścia do innych klubów). Trenerem zostaje R.Koeman (atuty niepodważalne) – wymiecie wszelkie „śmiecie”. W ten sposób skończymy z fanaberiami i lokalnymi i wojenkami podjazdowymi.
Vidagany zorganizuje nową, silną formację kibiców-wyznawców Lima i akcję poparcia dla właściciela z Singapuru: zamiast białych chusteczek (będzie wydany stadionowy zakaz wymachiwania chusteczkami) flagi i transparenty na cześć Lima. Jest to o tyle potrzebne, gdyż przyjazd Lima w lutym staje pod znakiem zapytania ze względu na ryzyko „chłodnego” powitania.
Ponieważ Lay Hoon Chan ma coraz mniej czasu dla klubu (od dłuższego czasu jest w Singapurze i wraca dopiero 15 lutego) nowym prezydentem zostaje nieoceniony Anil Murthy - niekwestionowany mistrz manipulacji, doskonały organizator – wierny, oddany człowiek Lima.
I wszyscy będą szczęśliwi, a New York Times nie będzie już publikował paszkwili zniesławiających VCF.