Bez pomysłu i bez punktów
25.10.2007; 13:41
Każda porażka boli, jednak przegrane z zespołami uważanymi za słabsze i z góry skazywanymi na porażkę boli po stokroć bardziej. Valencia poniosła niespodziewaną, lecz zasłużoną porażkę w spotkaniu z dwudziestokrotnym mistrzem Norwegii – Rosenborgiem BK Trondheim.
Zanim jednak dokona się linczu na Quique Sanchezie Floresie oraz zawodnikach Los Ches, trzeba wziąć pod uwagę fakt, iż drużyna ze Skandynawii, w przeciwieństwie do Nietoperzy, jest już w finałowej fazie rozgrywek ligowych, w których nie ma jakiejkolwiek szansy na sukces i dlatego kosztem odpuszczenia zmagań na krajowym podwórku, wszelkie siły oszczędza na batalię w Lidze Mistrzów. Ponadto Norwegowie od lat regularnie występują w rozgrywkach Champions League. Porażkę można więc usprawiedliwić w racjonalny sposób, jednak już styl w jakim zawodnicy Valencii stracili trzy punkty już nie.
Po znakomitym początku, jakim było zainkasowanie kompletu punktów w Gelsenkirchen wydawało się, że Nietoperze bez problemu wywalczą awans do dalszej fazy rozgrywek. Niestety porażka w spotkaniu z Chelsea, kiedy to podopieczni Quique Sancheza Floresa raz po raz marnowali doskonałe sytuacje oraz wczorajsza klęska w Norwegii spowodowały, iż po trzech spotkaniach na naszym koncie w dalszym ciągu widnieją zaledwie trzy punkty, co oznacza heroiczną walkę o awans do samego końca. Poza zasięgiem jest już raczej wicemistrz Anglii, jednak zarówno Los Ches, Schalke, jak i Rosenborg mają jeszcze realne szanse na zajęcie drugiej lokaty.
Quique Sanchez Flores, podobnie jak i większość kibiców, obiecywał sobie najprawdopodobniej łatwe zwycięstwo, dlatego też postanowił oszczędzić kilku zawodników z wracającym po kontuzji Davidem Villą oraz jedynym zdrowym rozgrywającym Rubenem Barają na czele. W środku pola do gry desygnował dwóch bardzo dobrych w destrukcji, jednak niezbyt kreatywnych defensywnych pomocników: Albeldę oraz Marchenę, którzy do prowadzenia gry nadają się tak, jak Joaquin, bądź Morientes do gry na bramce. Zastanawiający jest fakt, iż w pierwszym składzie miast będącego ostatnio w słabszej formie Canizaresa nie wyszedł Timo Hildebrand.
O spotkaniu chciałoby się jak najszybciej zapomnieć. Gra Valencii pozostawiała wiele do życzenia. Ciężko doszukać się w niej jakichkolwiek pozytywów. Piłkarze Los Ches nie mieli bowiem pomysłu na dobrze dysponowanych wczoraj Norwegów. Gospodarze natomiast umiejętnie się bronili, a kiedy trzeba było przeprowadzali groźne ataki. Niemniej pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Kibice mieli jeszcze nadzieję, że w przerwie Quique Sancheza Flores zmotywuje swoich podopiecznych do lepszej gry i po przerwie zobaczymy zupełnie inny zespół. Nic bardziej mylnego. Po raptem ośmiu minutach po wznowieniu gry przez debiutującego, aczkolwiek spisującego się bardzo poprawnie arbitra kibice gospodarzy mogli cieszyć się z objęcia przez ich drużynę prowadzenia. Piłkę w siatce umieścił lewy obrońca Dorsin. Sporo zastrzeżeń można mieć do broniącego Canizaresa, który mógł zrobić więcej i nawet zapobiec stracie bramki. Podobnie było siedem minut później, gdy po raz kolejny El Dragon został zmuszony do kapitulacji. I to znów przez obrońcę – tym razem Riseth’a. Do końca spotkania jego obraz nie uległ grze. Nietoperze, choć miały przewagę w posiadaniu piłki nie sprostały walecznym Norwegom.
Porażka, która bardzo zabolała wszystkich postawiła piłkarzy Valencii w dość nieciekawej sytuacji, jednak w dalszym ciągu są realne szanse na awans. Należy jednak wyciągnąć wnioski z porażki i mieć nadzieje, że następne mecze przyniosą poprawę gry Valencii.
Zanim jednak dokona się linczu na Quique Sanchezie Floresie oraz zawodnikach Los Ches, trzeba wziąć pod uwagę fakt, iż drużyna ze Skandynawii, w przeciwieństwie do Nietoperzy, jest już w finałowej fazie rozgrywek ligowych, w których nie ma jakiejkolwiek szansy na sukces i dlatego kosztem odpuszczenia zmagań na krajowym podwórku, wszelkie siły oszczędza na batalię w Lidze Mistrzów. Ponadto Norwegowie od lat regularnie występują w rozgrywkach Champions League. Porażkę można więc usprawiedliwić w racjonalny sposób, jednak już styl w jakim zawodnicy Valencii stracili trzy punkty już nie.
Po znakomitym początku, jakim było zainkasowanie kompletu punktów w Gelsenkirchen wydawało się, że Nietoperze bez problemu wywalczą awans do dalszej fazy rozgrywek. Niestety porażka w spotkaniu z Chelsea, kiedy to podopieczni Quique Sancheza Floresa raz po raz marnowali doskonałe sytuacje oraz wczorajsza klęska w Norwegii spowodowały, iż po trzech spotkaniach na naszym koncie w dalszym ciągu widnieją zaledwie trzy punkty, co oznacza heroiczną walkę o awans do samego końca. Poza zasięgiem jest już raczej wicemistrz Anglii, jednak zarówno Los Ches, Schalke, jak i Rosenborg mają jeszcze realne szanse na zajęcie drugiej lokaty.
Quique Sanchez Flores, podobnie jak i większość kibiców, obiecywał sobie najprawdopodobniej łatwe zwycięstwo, dlatego też postanowił oszczędzić kilku zawodników z wracającym po kontuzji Davidem Villą oraz jedynym zdrowym rozgrywającym Rubenem Barają na czele. W środku pola do gry desygnował dwóch bardzo dobrych w destrukcji, jednak niezbyt kreatywnych defensywnych pomocników: Albeldę oraz Marchenę, którzy do prowadzenia gry nadają się tak, jak Joaquin, bądź Morientes do gry na bramce. Zastanawiający jest fakt, iż w pierwszym składzie miast będącego ostatnio w słabszej formie Canizaresa nie wyszedł Timo Hildebrand.
O spotkaniu chciałoby się jak najszybciej zapomnieć. Gra Valencii pozostawiała wiele do życzenia. Ciężko doszukać się w niej jakichkolwiek pozytywów. Piłkarze Los Ches nie mieli bowiem pomysłu na dobrze dysponowanych wczoraj Norwegów. Gospodarze natomiast umiejętnie się bronili, a kiedy trzeba było przeprowadzali groźne ataki. Niemniej pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Kibice mieli jeszcze nadzieję, że w przerwie Quique Sancheza Flores zmotywuje swoich podopiecznych do lepszej gry i po przerwie zobaczymy zupełnie inny zespół. Nic bardziej mylnego. Po raptem ośmiu minutach po wznowieniu gry przez debiutującego, aczkolwiek spisującego się bardzo poprawnie arbitra kibice gospodarzy mogli cieszyć się z objęcia przez ich drużynę prowadzenia. Piłkę w siatce umieścił lewy obrońca Dorsin. Sporo zastrzeżeń można mieć do broniącego Canizaresa, który mógł zrobić więcej i nawet zapobiec stracie bramki. Podobnie było siedem minut później, gdy po raz kolejny El Dragon został zmuszony do kapitulacji. I to znów przez obrońcę – tym razem Riseth’a. Do końca spotkania jego obraz nie uległ grze. Nietoperze, choć miały przewagę w posiadaniu piłki nie sprostały walecznym Norwegom.
Porażka, która bardzo zabolała wszystkich postawiła piłkarzy Valencii w dość nieciekawej sytuacji, jednak w dalszym ciągu są realne szanse na awans. Należy jednak wyciągnąć wnioski z porażki i mieć nadzieje, że następne mecze przyniosą poprawę gry Valencii.
KOMENTARZE
jeśli nie z rosenborgiem, to z kim??
Kogo proponujecie na nowego trenera? Jak dla mnie Hiddink,j.Ramos,mourinho.
Kompromitacja , po raz kolejny.
Z takim skladem to powinnismy norwegow rozjechac z 3-0.Mi sie wydaje ze bedzie dobrze , wystarczy zmienic trenera.
aha , zapomnialbym dodac m.pellegrini
To taka ironia mam nadzieje?
Dziwi mnie natomiast tak słaba gra VCF. Bo jeśli w lidze można to jakoś wytłumaczyć, to LM powinna wyjątkowo mobilizować.
Mecz z Depor traktuję jako jednorazowy "wybryk" na tle słabych występów, najczęściej ze słabymi rywalami. Każda lepsza drużyna nie miała specjalnych kłopotów z pokonaniem VCF (Villareal, Espanyol, Chelsea). Nawet wygrana z Schalke niewiele zmienia w tej ocenie - tam gra też była nienajlepsza, ale szczęście + niezawodny Villa swoje zrobiły.
Po meczu Albelda stwierdził m.in. że "brakowało taktyki". Dodałbym, że nie tylko. Widać wyraźnie, że Flores nie ogarnia całości. Jak wcześniej pisałem praca w VCF to dla niego za duży rozmiar kołnierzyka. I nie winię go, bo stara się jak może, ale ponieważ niewiele może, jest tak słabo. Winię natomiast Solera który powinien wypieprzyć przed tym sezonem nie tylko Carboniego, lecz także Floresa. Teraz pozostaje wcinać na śniadanie, obiad i kolację wciąż te same mdłe kluchy i udawać że jest ok. Aż kluchy staną w końcu w gardle i spowodują odruch wymiotny.
Co do meczu - zastraszająco słabo grała obrona: szczególnie Miguel, a także Canizares i Albiol. Co się z nimi stało?
Jedyne jaśniejsze punkty to Joaquin i Silva.
Flores wystawił więc skład, ale cóż mógł więcej zrobić? Jemu na boisko wejść nie wolno, nie jego wina, że te matoły mieniące się piłkarzami Valencii bez Villi w Lidze Mistrzów strzelić bramki nie potrafią... Udało się dosyć łatwo z Depor, gdzie wpadało wszystko, nie udało się tutaj...
Może powinien zagrać kimś kreatywnym w środku pola, ale Fernandes i Edu nadal połamani, a Baraja grał w ostatnim spotkaniu (o czym zresztą było wyżej)- więc Quique postanowił go oszczędzić, mając na uwadze mecz z Sevillą. Pewnie myślał, jak zresztą każdy z nas, że ten skład i tak pokona Rosenborg. Ataku nie zmieniał, bo ostatnio przyniósł on zwycięstwo... Szkoda może nie dał wreszcie szansy Zigiciowi w miejsce Morientesa, lub nie postawił na wysoki atak, kosztem Silvy w miejsce Gavilana. Ale cóż, to Moro strzelał najwięcej bramek w LM, prawdopodobne było że i tym razem coś walnie.
Floresowi zarzucić można będzie coś teraz, jeśli nie wyciągnie daleko idących wniosków, i nie zmieni części składu tak, aby po meczu z Sevillą nie było już wstyd pokazać się w koszulce Valencii... Jak to zrobi - to już jego problem, ale przede wszystkim powinien postawić na Sunnego i dać szansę Macie.
A co do Floresa to nie ma na co czekać, dymisja i to jak najszybsza. Myślałem, że już po meczu z Espanyolem Soler go wyrzuci, ten jednak jeszcze czeka ale myślę, że to już tylko kwestia czasu bo ten facet (QSF) po prostu już tego wszystkiego nie ogarnia. Rzeczywistość go po prostu przerosła. Trzeba mu grzecznie podziękować za to wszystko co zrobił dla Ches i postawić na "innego konia". Z nim jako trenerem nie ma już nadzieji, że może być lepiej. Mecz z Depor zamazał tylko obraz nędzy i rozpaczy jaki jest w tej drużynie. Jedna jaskółka jednak wiosny nie czyni i wszyscy widzą co się tak naprawdę dzieję z tą drużyną. Nawet z takim składem jak wczoraj powinniśmy spokojnie wygrać z Wikingami, to nie podlega dyskusji. Albelda ostatnimi czasy gra fatalnie, nie sądze jednak, że to tylko jego wina, także trener ma w tym swój udział! To samo tyczy się mojego pupilka (patrz mój nick :-D)i innych. Nie wierzę, że oni aż tak drastycznie spadli z formą, bo pewnych rzeczy się nie zapomina...to trener nie potrafi wydobyć z nich tego co najlepsze (zobaczylibyście jakby oni zapierniczali po boisku gdyby wrócił Rafa). Ale to własnie zależy od trenera, wydaję mi się, że QSF jest po prostu za "miękki" w stosunku do piłkarzy. A w tym zawodzie czasem trzeba mieć twardą rękę aż do bólu. A może jest jeszcze inny aspekt sprawy, może po prostu "stara gwardia" gra przeciw trenerowi bo nie widać na boisku żeby Albelda chciał umierać za trenera, nawet biegać mu się nie chce...i nie mówcie mi, że to nie jest wina trenera...po prostu doświadczeni zawodnicy już dawno odkryli, że z tym trenerem to oni nic nie wygrają, ani w la liga a juz tym bardziej w Europie...to tyle, miejmy nadzieję, że z nowym trenerem wrócimy na "właściwe Valencii tory"
Problem w tym, że Flores nie panuje nad sytuacją - miota się, popada z jednej skrajności w drugą, nie wyciąga wniosków, lub wyciąga nie takie jak trzeba lub nie we właściwym momencie, jednym słowem trzeba go prowadzić za rękę. Tymczasem to on powinien kierować i dowodzić tym statkiem, inaczej wpadnie na mieliznę, bądź co gorsza rozbije się na skałach.
Przykładowo: najpierw idea stałego składu, potem rotacji, teraz znów stałego składu;
Canizares, Hildebrand, Canizares, Hildebrand, Canizares, co dalej?
A co do Sunniego i Maty - nie liczyłbym na ich częste występy za kadencji Floresa. Maty na pewno nie.
Chociaż rozglądając się wokół, nawet maestro Benitez popadł w przesadę i niemal obłęd. Błądzić ludzka rzecz - zawód trenera ma to do siebie, że są wzloty i upadki, tylko trzeba mieć papiery dosłownie i w przenośni, żeby pokonywać przeszkody. Flores ma jednak papiery rzemieślnika, Benitez mimo ostatnich wpadek to nawiedzony artysta-cyborg.
Idz sie utop....
tylko szybko.
:(
ten czlowiek moze byl dobry w Getafe ale Valencia go przerasta
Canizares-jego czas minal
znow o naszym awansie bedzie decydowal mecz z niemiecka druzyna
mam nadzieje ze tym razem wyjdziemy zwyciesko choc z taka gra bedzie ciezko
poza tym poziom w europie sie wyrownal
Olympiakos wczoraj gral swietnie z realem i przy odrobinie szczescia mogl nawet wygrac
Besiktas pokonal Liverpool i liverpool pewnie zakonczy LM na grupie
wczoraj 4 bramki zdobyli gracze z Wybrzeza Kosci Sloniowej-to taka ciekawostka
Sanogo Kone Manfredini i Drogba
Ja ciągle mam nadzieję, że Quique pokaże, że potrafi wyciągać wnioski z porażek, i jakoś zmotywuje piłkarzy, którzy chyba ostatnio zaczynają małe gwiazdorstwo odwalać, miast dawać z siebie wszystko w każdym spotkaniu.
"Flores wystawil sklad ale coz mogl wiecej zrobic?" - no jezeli praca trenera konczy sie na ustalaniu skladu... to ja zle przeczytalem czy tobie sie cos pomylilo
glupie bramki mam nadzieje ze wyjdziemy z grupy
więc chciał bym powiedzieć że tych przegranych meczy jest juz więcej a drużyna gra beznadziejnie
dajcie spokój najwyższy czas pożegnać się z floresem!!
i odnoszące sukcesy ale pod warunkiem że jeden z defensywnych pomocników potrafi zagrać prostopadłą piłką, ktoś w stylu Gago, X.Alonso czy Maniche.
W Valencii tego nie ma, gra jak reprezentacja Polski, oba dm służą tylko rozbijaniu ataków. Jeżeli już grać dwoma dm to przed nimi musi być acm, kosztem jednego napastnika, ewentualnie rozgrywającego można umieścić na skrzydle żeby schodził do środka tak jak np. Graguła na lewym w Bełchatowie. Przeciw Floresowi przemawiają transfery, wydał pieniądze w błoto. Pytam się Ulesław, który transfer się sprawdził? Timo i Helguera przyszli za darmo ale grają tak samo jak stara gwardia, wiadmomo Timo broni lepiej od Canizaresa ale dosyć niepewnie. Jeżeli chodzi o pozostałe transfery, to wiele nie da się powiedzieć z prostej przyczyny bo nie grają. Kolejnym minusem jest to, że Flores jest niereformowalny, gramy ciągle tym samym system (o czym wyżej napisałem), z kontry i skrzydłami. Nawet Ryjek w Barsie czasmi zmienia to swoje słynne ustawienie 4-3-3!
Żeby grać kim innym niż 2-oma pivotami, to trzeba mieć kim. Edu? Fernandes? A może Viana co? Prawda jest taka, że na miejscu Floresa wystawilibyście podobny skład. Nie trzeba być geniuszem żeby zrozumieć że środek pola od 2 lat nie istnieje w tej drużynie. Ale wbrew wszystkiemu nie jest to Mistera wina.
Przejdźmy jednak do jego win:
-Albelda zamiast Sunnego - promowanie gwiazdorstwa pierwszego z panów, bijącego ostatnio po oczach
-Canizares - Kike musi się zdecydować kto ma być pierwszym bramkarzem. Nie może być dwóch pierwszych bramkarzy, bo w konsekwencji obaj nie bronią zbyt pewnie. Jedyną alternatywą zdaje się być system jaki stosował Espanyol w zeszłym roku.
-Miguel - podobno chciała go Roma i B(u)rito chciał iść ("za kasą" rzecz jasna). Jak będzie odstawiał to co teraz, to niech idzie hen daleko od Mestalla.
Nadzieja zawsze pozostaje. Może część z Was ma rację. Ja to widzę tak, że Quique sprawdził się jako, ktoś kto miał sprzątnąć burdel po Ranierim i przygotować grunt do odbudowy. Może jednak potrzebny jest inny budowniczy? Nie wiem tego. Wiem jednak, że z zażenowaniem słucham pseudo-kibiców twierdzących że nie będziemy grali w przyszłym roku w LM nawet.
m1988 -> rzeczywiście może czasem pisze jak "fan Floresa", ale uzasadnione to jest moją wiarą w tego trenera, lub - inaczej ujmując - brakiem przekonania, że pod innym szkoleniowcem nasi piłkarze zaczęliby grać lepiej.
Johny -> transfery... Zwróć uwagę, że większość została sprowadzona z myślą o przyszłości - Mata, Arizmendii, Sunny, Alexis, Fernandes.
Z doświadczonych grajków, nabyliśmy tylko Zigicia, oraz pozyskaliśmy Helguerę i Hilde. Fernandes jakby ciągle jest kontuzjowany, Zigic do niedawna też, jedynie Mata i Sunny mogliby dostać szansę, ale pozycje na których oni grają są dosyć dobrze obstawione.
Arizmendii całkiem nieźle się sprawdza, kiedy już dostaje szansę, ale przecież nie będzie gwiazdą zespołu, bo nie po to był kupiony, zaś Alexis w Getafe poczyniał sobie dobrze, u nas jakoś nie potrafi się przebić.
Także o przydatności transferów chyba jeszcze nie wolno wyrokować...
A transfery to sprawa nie tylko Floresa, bo choć zgłaszał kogo by chciał, sprawę załatwiali Ruiz i Soler...
Nie ma co rozprawiać. Przegraliśmy i tyle, mówi się trudno. Powinniśmy wygrać, ale tak się nie stało. Trzeba wierzyć, że teraz będą grali dużo lepiej. Więcej wiary.
AMUNT!!
« Wsteczskomentuj