sonda
VCF.pl - Strona Główna
Panel użytkownika załóż konto przypomnienie hasła
RSS RSS

VALENCIA CF – AKTUALNOŚCI

Gdzie oni są… (3)

Karol Kotlarz, 20.11.2013; 15:01

…czyli o losach ex – Nietoperzy

Cechowały go wyśmienita technika i oszałamiająca szybkość. Zarówno zdaniem piłkarskich ekspertów, jak i kibiców, gdyby nie urazy byłby najlepszym lewoskrzydłowym świata. W kolejnym odcinku – sylwetka i losy Vicente Rodrígueza. Zapraszamy do lektury.

Vicente Rodríguez Guillén urodził się 16 lipca 1981 roku w Walencji. Od najmłodszych lat kibicował najbardziej znanej drużynie ze swojego rodzinnego miasta, Valencii CF. Swoje pierwsze piłkarskie kroki Hiszpan stawiał w Benicalat FC, małym klubie z dzielnicy miasta, w której się wychował. Kolejnym etapem w karierze młodego skrzydłowego było przejście do grającego w Segunda Division Levante UD.

Vicente znakomicie przyjął się w nowym zespole, wyróżniając się umiejętnościami w drużynach juniorskich. Dobra postawa zaowocowała debiutem 16-letniego skrzydłowego w meczu pierwszej drużyny Levante, 23 listopada 1997 roku przeciwko CD Leganes. Błyskotliwy Hiszpan niemal natychmiast przyciągnął uwagę wielu znakomitych europejskich drużyn, takich jak Real Madryt, Arsenal czy Valencia CF. Kanonierzy obserwowali piłkarza podczas występu w turnieju reprezentacji U18 odbywającego się w Londynie. Angielska drużyna złożyła nawet oficjalną ofertę w wysokości 2 mln funtów, jednak z miejsca została ona odrzucona.

Do gry o piłkarza wkroczyła Valencia CF, której ówczesny dyrektor sportowy Javier Subirats skutecznie przekonał Vicente do przejścia na Estadio Mestalla.

W barwach Levante Hiszpan wystąpił w 58 spotkaniach, zdobywając 3 bramki.

Narodziny legendy – Valencia CF

Po dwóch latach gry dla lokalnego rywala, Vicente Rodríguez przeszedł do drużyny Nietoperzy za kwotę 4,2 mln funtów. El Xiquet nie miał w nowym zespole łatwego zadania – na lewej flance szalał bowiem znakomity Kily González. Mimo to lewoskrzydłowy w pierwszym sezonie gry dla Los Ches rozegrał 36 spotkań, w których strzelił 4 gole.

Zmiana szkoleniowca na ławce trenerskiej Valencii (zastąpienie Hectora Cupera przez Rafę Beniteza) odbiła się pozytywnie na ilości występów Vicente w pierwszym zespole. El Xiquet stał się kluczowym graczem w planach nowego trenera i w związku z tym wygryzł ze składu Kily’ego Gonzáleza. Dobra postawa w lidze zaowocowała powołaniem do kadry Hiszpanii, w której zadebiutował 28 marca 2001 roku w wygranym 2:1 starciu z Francją. Niestety Vicentín nie doczekał się powołania na Mistrzostwa Świata w 2002 roku w Korei i Japonii.

Pod wodzą Beniteza Valencia z Vicente na lewym skrzydle zdobyła dwa razy mistrzostwo Hiszpanii. Szczególnie udany dla skrzydłowego był sezon 2003/2004, kiedy to poza mistrzostwem Hiszpanii Valencia wygrała również Puchar UEFA, a sam Rodríguez był bohaterem finału, strzelając bramkę i notując asystę przy golu Misty. Na krajowym podwórku lewoskrzydłowy zdobył 12 bramek i został wybrany najlepszym graczem La Liga. Najlepszy w karierze sezon Vicente zakończył na swoim pierwszym wielkim międzynarodowym turnieju – Euro 2004 w Portugalii.

Począwszy od sezonu 2004/2005 droga hiszpańskiego skrzydłowego nie była usłana różami. Valencia słabo spisywała się pod wodzą nowego szkoleniowca, Claudio Ranieriego, zaś El Xiquet doznał poważnej kontuzji lewej kostki w meczu Ligi Mistrzów przeciwko Werderowi Brema. Wizyty u kilku specjalistów postawiły co prawda Vicente na nogi, lecz problemy wróciły. Zdecydowano się na konsultację u belgijskiego lekarza Martensa, który zdiagnozował zwapnienie w lewej kostce piłkarza.

Chroniczne urazy stały się problemem zarówno dla Vicente jak i Valencii. Notoryczne kontuzje uniemożliwiały mu grę w wielu spotkaniach, zaś kiedy grał był daleki od wysokiego poziomu, który prezentował. Sfrustrowany taką sytuacją Hiszpan oskarżył nawet klubowych lekarzy, m.in. dr Ginera za złe diagnozy i powracające po miesiącach rehabilitacji urazy. Sztab medyczny odpierał zarzuty, twierdząc, że problemy Vicentína mają podłoże psychologiczne. Klub ukarał finansowo zawodnika za jego kontrowersyjne wypowiedzi.

Niekończące się problemy ze zdrowiem, napięcia na linii piłkarz – trener (zwłaszcza za czasów Koemana i Emery’ego na ławce trenerskiej) oraz konkurencja ze strony nowych graczy spowodowały, że Vicente nie miał wielu okazji na grę. Jedna ze współczesnych ikon Nietoperzy nie otrzymała propozycji przedłużenia kontraktu z klubem i z dniem 30 czerwca 2011 roku musiała odejść z zespołu.

Ostatni mecz Vicente w barwach Valencii był szczególny – przypadł na derbowe spotkanie z Levante, klubem, z którego przyszedł na Estadio Mestalla. Przed spotkaniem odbyło się jego oficjalne pożegnanie. Skrzydłowy przed meczem otrzymał z rąk prezydenta Manuela Llorente pamiątkowy medal, a kibice zgromadzeni na Mestalla pożegnali go długimi oklaskami. W 73. minucie derbowego spotkania Vicentín zmienił Jonasa, by po raz ostatni przypomnieć się sympatykom Nietoperzy.

Pomimo notorycznych urazów Vicente Rodríguez był bez wątpienia legendą Valencii. W trakcie 11 sezonów gry dla Nietoperzy wystąpił on w 328 spotkaniach, zdobywając 50 bramek. Dwukrotny mistrz Hiszpanii, 38 - krotny reprezentant La Furia Roja, zdobywca Pucharu UEFA, Superpucharu Europy, finalista Champions League – oto dorobek Rodrígueza w trakcie gry dla Los Ches.

Przeżyjmy jeszcze raz znakomite występy Vicente w barwach Valencii CF:



Ponowna szansa na grę – Brighton & Hove Albion

Po odejściu z Valencii Vicente Rodríguez stwierdził, że chętnie spróbowałby gry w innej lidze, motywując to poszukiwaniem nowych wyzwań. W końcowym okresie gry dla Los Ches zainteresowanie skrzydłowym przejawiały kluby rosyjskie oraz angielskie, wśród których można wymienić Everton, Fulham czy Blackburn.

Ostatniego dnia okienka transferowego Vicente Rodríguez zdecydował się zamienić słoneczną Hiszpanię na deszczową Anglię, podpisując roczną umowę z Brighton & Hove Albion, ambitnym beniaminkiem grającym na zapleczu Premiership.

Największy udział w tym – wydawałoby się zaskakującym – transferze miał menedżer Mew Gus Poyet, który posunął się nawet do… kłamstwa. „Podczas gdy Vicente wraz z żoną odwiedzili Brighton była piękna pogoda. Nie miałem serca mówić, że tu zawsze pada” – przyznał Urugwajczyk.

Czytaj również: Symbol angielskiego zakochania – Vicente Rodríguez na zesłaniu; Ole! Magazyn

Były gracz Valencii zadebiutował w nowym zespole w meczu Pucharu Ligi przeciwko Liverpoolowi. Pod koniec tego spotkania Vicente pokazał angielskim fanom swój kunszt, ośmieszając Jamiego Carraghera, a ten w sytuacji bez wyjścia sfaulował w polu karnym hiszpańskiego skrzydłowego.

Niestety, podobnie jak za czasów gry dla Valencii kontuzje nie omijały Hiszpana. W grudniu 2011 roku zasiadał na ławce rezerwowych, ale później nie mógł grać przez blisko trzy miesiące. Pod koniec marca wrócił na ostatnie 30 minut meczu z Portsmouth i… zdobył dwa gole. W nielicznych okresach kiedy Rodrígueza omijały problemy zdrowotne czarował on publiczność dryblingami, niesamowitą szybkością oraz fantastyczną techniką, dzięki czemu na stadionie Brighton można było słyszeć gromkie: „Ole, ole-ole-ole, Vicente! Vicente!”. Czy było to uzasadnione? Sami oceńcie:



W swoim pierwszym sezonie hiszpański skrzydłowy zagrał jedynie w 19 spotkaniach, rzadko kiedy grając więcej niż godzinę. Mimo to, był najlepszym asystentem swojej drużyny w lidze, gromadząc 8 asyst. Usilne starania władz klubu i liczne rozmowy z Poyetem przyniosły sukces – Vicente przedłużył kontrakt z Mewami o rok.

Kolejny sezon, 2012/2013 zaczął się obiecująco – od zwycięstwa w sparingowej grze z Chelsea, gdzie Hiszpan dzielił i rządził na boisku. Na nieszczęście złapał kontuzję, która wyłączyła go z gry na długi czas. Po powrocie na boisko Vicentín, wystawiany często przez trenera na pozycji rozgrywającego, przyczynił się do awansu Brighton do fazy play – off. Niestety przygoda Rodrígueza z drużyną Mew zakończyła się w maju 2013 roku, kiedy to klub zwolnił skrzydłowego wraz z dwójką innych graczy: Painterem i Dickerem.

Vicente nie szczędził ostrych słów po odejściu z klubu, mówiąc o Gusie Poyet: „To najgorsza osoba, jaką spotkałem w piłkarskiej karierze. Jest samolubny i egocentryczny. Przez cztery miesiące, kiedy nie grałem z powodu kontuzji nie zapytał mnie ani razu o zdrowie. Poyet potrafił wyśmiewać swoich zawodników na treningach”.

W barwach Brighton Vicente Rodríguez rozegrał 32 spotkania, pięciokrotnie wpisując się na listę strzelców.

Co dalej z Vicente?

Vicente Rodríguez nie zapomina o swoim ulubionym klubie, w którym spędził 11 lat, biorąc udział w nietypowej kampanii reklamowej. W poniższym filmie Rodríguez został poddany nietypowemu eksperymentowi. Jak zareagował? Sami zobaczcie.



Znajdujący się obecnie bez klubu lewoskrzydłowy nie zamierza jeszcze wieszać butów na kołku. Reprezentujący piłkarza agent, Victor Onate stwierdził, że Vicente ma wiele ofert, głównie ze strony klubów amerykańskiej MLS. Przed początkiem sezonu 2013/2014 skrzydłowym było zainteresowane Levante, lecz klub z Walencji, w którym Vicente zaczynał przygodę z wielkim futbolem nie zdecydował się na złożenie oferty. Ewentualna przyszłość legendy Valencii ma rozstrzygnąć się w styczniu 2014 roku.

Kategoria: Felietony | własne | ciberche.net | Ole! Magazyn skomentuj Skomentuj (8)

KOMENTARZE

1. caldinho20.11.2013; 16:33
caldinhoKurde... Aż serce mocniej zabiło i oczy się zeszkliły. Kasę trwonili na prawo i lewo na jakichś paździerzy a jemu nie mogli kontraktu przedłużyć. W dużej mierze w tym winy cioty-Emerego. Moj największy ulubieniec z graczy Valencii.
2. Nevan20.11.2013; 16:58
NevanPodobnie jak w zeszłym tygodniu, można składać propozycje odnośnie przyszłych sylwetek, klik
3. LimaK20.11.2013; 18:58
Ehhh... Gdyby nie te kontuzje... :/
4. KempesVCF20.11.2013; 19:01
KempesVCFNie wiem, czy King of Brighton, ale na pewno King of Valencia...
5. caldinho20.11.2013; 19:04
caldinhoKo0ntuzje to wina sztabu medycznego. Twierdzili, że sobie wkręcał, a okazało się później, że miał jakieś blizny w mięśniu uda bodajże. W sumie to te kontuzje to wina sztabu trenerskiego wespół ze szkoleniowym.
6. Vicente7320.11.2013; 22:10
Vicente73Tyle samo - mniej więcej - wersów poświęciliście okresowi w Valencii, co i w Brighton... Anglia to schyłek kariery i tak naprawdę epizod. Gra dla Nietoperzy to cała kariera Vicente. Trochę zabrakło mi tu szczegółów, nieznanych historii, pikanterii, nacisku na wiele triumfów i historycznych meczy... Ale w sumie to każdy kibic Valencii dobrze to zna.

Dla mnie postać numer 1 Valencii ostatnich kilkunastu lat.

A swoją drogą, to Vicek teraz wniósłby znacznie więcej na skrzydle, niż jakieś tam Pabony i inne nieudaczniki... Ale jak ma się cymbałów zamiast trenerów, dyrektorów sportowych i prezesów, to tak się to zazwyczaj kończy.
7. elb20.11.2013; 22:14
elb@Vicente73:
Cykl skupia się raczej na dalszej karierze i losach zawodnika po odejściu z Valencii, stąd w przypadku Vicente historia gry dla Los Ches jest przedstawiona w dużym skrócie :)
8. 51_cent23.11.2013; 14:14
51_centCzekałem na ten artykuł jak na żaden inny :)

Vicente to zdecydowanie jeden z moich ulubionych piłkarzy. Bardzo żałuję, że jego kariera potoczyła się tak a nie inaczej, jednak wszyscy wiemy czym było to spowodowane. Kontuzje zabrały mu znaczną część jego piłkarskiego życia. Pewnie gdyby nie one Vicek miałby okazję zagrać na kilku innych wielkich turniejach, choć z drugiej strony nie wiem czy obecnie pasowałby do taktyki La Roja, bo tam w zasadzie poza Navasem ciężko znaleźć i wkomponować kogoś, kogo można nazwać stricte bocznym pomocnikiem czy skrzydłowym.

Tak czy siak wciąż jestem jego wielkim fanem i jeżeli tylko gdzieś jeszcze zakotwiczy, to dalej będę śledził jego losy.