Skąd my to znamy... Getafe 3:1 Valencia
24.09.2009; 15:16Przegrać w Madrycie to nie wstyd. O ile przegrywa się na Estadio Santiago Bernabéu, ewentualnie na Estadio Vicente Calderón. To tereny, z których wywiezienie remisu traktuje się jak zwycięstwo, a ewentualna wiktoria na wspomnianych obiektach smakuje niczym najlepszy szampan zarezerwowany na specjalne zwycięstwa. Zawodnicy Valencii dawno nie poczuli jego smaku w ustach. Teraz szczytem możliwości dla podopiecznych Unaia Emery’ego jest komplet punktów wywalczony na Coliseum Alfonso Pérez, stadionie należącym do potencjalnie najsłabszej stołecznej drużyny grającej w Primera División – Getafe CF. Jak jednak się okazuje, nawet taki przeciwnik potrafi zamienić lampkę wybornego Dom Pérignon w czarę goryczy - Manuel Llorente i Fernando Gómez po końcowym gwizdku wczorajszego spotkania wyglądali właśnie tak, jakby przed chwilą spróbowali tego rozkosznego
napoju (na zdjęciu).
Baskijski szkoleniowiec na spotkanie z Azulones wystawił skład, który co do joty przewidział nasz redakcyjny wieszcz Ulesław. Czy znaczy to, że Ule powinien zostać nowym trenerem drużyny z Lewantu? Nie, pokazuje to tylko - oprócz przenikliwości i detektywistycznego zmysłu naszego kolegi - jak przewidywalny jest Emery, a co za tym idzie, jak prosty do rozszyfrowania jest plan taktyczny Valencii. Już wcześniej mister zapowiedział, że pomimo fatalnych błędów w meczu przeciwko Gijon, Miguel Ángel Moyá pozostanie między słupkami. Na prawą obronę powrócił wielokrotny syn marnotrawny, Miguel Brito, mający wspierać Joaquína, zmieniającego się na prawym skrzydle z Pablo w tempie błyskawicy. W środku pola obok najjaśniejszej postaci Blanquinegros na początku sezonu, Banegi, znów zagrał nominalny stoper Carlos Marchena, wciąż lepszy
od występującego od lat na pozycji pivota Davida Albeldy. Dziury po nieobecności w składzie Angela Dealberta miał łatać Hedwiges Maduro, który pomimo dobrej końcówki poprzedniego sezonu, przeciwko Getafe zagrał dopiero pierwszy raz w obecnych rozgrywkach.
Żwawe tempo i duża niedokładność z obu stron – to charakteryzowało pierwsze fragmenty spotkania finalistów Copa del Rey z 2008 roku. Szybciej sytuację opanowali gospodarze. W 17. minucie po raz pierwszy dał o sobie znać Manu del Moral, jednak jego główka okazała się niecelna. Podobnie jak strzał głową Francisco Casquero po dośrodkowaniu Jamie Gavilana. Ex-valencianista sprawiał wiele kłopotów swoim dawnym kolegom, podobnie jak Joaquín defensywie Getafe. W 21. minucie Ximo znakomicie wypuścił Villę, który w idealnej sytuacji uderzył tak anemicznie, że Óscar Ustari mógł pięć razy pomyśleć, do kogo zagra złapaną za chwilę piłkę. Jednakże kolejne uderzenie Guaje nie mogło być bardziej skuteczne. W środku pola kapitalnie piłkę wymienili Banega, Mata i Joaquín, który ostatecznie ją dostał i popędził na bramkę argentyńskiego portero. Nie zdecydował się sam kończyć akcji, lecz odegrał do Villi, który nie miał problemów ze zdobyciem bramki. Gospodarze nie pozwolili cieszyć się naszym zbyt długo i już kilkadziesiąt sekund później doprowadzili do wyrównania. Gavilan wyprzedził jednego z bohaterów ostatniej akcji, Joaquína, wpadł w pole karne i odegrał do Casquero, który skiksował przy próbie strzału. Futbolówka jednak spokojnie dotarła do Manu del Morala, a ten spokojnie wepchnął ją do siatki. Kolejna bramka w tym sezonie ośmieszająca całą defensywę Valencii. Niestety, nie ostatnia tego wieczora. W 38. minucie piłkę dośrodkowaną z rzutu rożnego przedłużył… Jeremy Mathieu. Manu nie pozostało nic innego, jak tylko pokonać Moyę po raz drugi. Do przerwy mogło być już 3:1, ale po dośrodkowaniu Casquero pomylił się nieznacznie Cata Díaz.
W drugiej połowie Valencia założyła pod polem karnym Getafe hokejowy zamek, jednak kompletnie nic z tego nie wynikało. Ostre strzały Miguela, Maty i Banegi z dystansu nie leciały nawet w światło bramki golkipera Geta. O przedostaniu się w pole karne gospodarzy Blanquinegros nawet nie myśleli, gdyż kilka podobnych wcześniejszych prób skończyło się kompletnym niepowodzeniem. Przewaga Valencii trwała do czasu, aż sprawy w swoje nogi postanowił wziąć Pedro León. Najpierw popisał się świetnym zejściem do środka z prawego skrzydła i minimalnie niecelnym uderzeniem, a potem sprawiał, że przy każdym rzucie wolnym Moyi drżały nogi. W 68. minucie górą był jeszcze były bramkarz Mallorci, ale sześćdziesiąt sekund później został on sprowadzony do parteru, z którego musiał się podnieść i wyciągnąć piłkę z siatki po przepięknym uderzeniu Leona w samo okienko. W kolejnych fragmentach meczu główną postacią w ekipie Los Ches był właśnie bramkarz, który kilkakrotnie ratował naszych przed utratą kolejnych goli i resztek honoru. Ten mógł być choć trochę przywrócony przez Davidę Villa w 88. minucie gry, lecz po świetnym dośrodkowaniu Mathieu reprezentacyjny snajper nie zdołał skierować piłki w światło bramki.
Widmo poprzedniego sezonu zagląda Nam w oczy jako żywo. Wielu pewnie zastanawia się, jak to możliwe, że ta drużyna zdołała pokonać Sevillę, solidną niczym szwajcarskie banki przed ogólnoświatowym kryzysem. Zwycięstwem w pierwszej kolejce Valencia pokazała, że ma potencjał, potrafi nawet nie tracić bramek w starciu z naprawdę mocnym przeciwnikiem, lecz owy potencjał ciągle nie potrafi przerodzić się w jakość. Czy to wina trenera? Drużyna z Lewantu posiada zawodników pożądanych przez europejskie futbolowe potęgi, nie gorszych piłkarzy niż Real Madryt, jednakże nie potrafi osiągnąć tego, czego każdy z Nas oczekuje – wypracowania własnego stylu, a przede wszystkim konsekwentnego pokazywania hiszpańskim średniakom i słabeuszom miejsca w szeregu. Tymczasem w chwili obecnej to my musimy drżeć przed dosłownie każdym przeciwnikiem, gdyż nigdy nie wiadomo, czy nasi ulubieńcy się popiszą, czy „popiszą”...
KOMENTARZE
Gdyby nie Moya i liniowy byłoby 6-1.
Ever jak zwykle najlepszy w druzynie ....
Oby Vicente doszedł do zdrowia .. i Dealabert ..
Maduro - drewno, nienadający się na obronę
Mamy taką ofensywę a nie możemy tego wykorzystać ;(
Obrona zerooooooo
a nie chcę mi się e o tym pisać !!!!
cavanagh -> "Podoba mi sie styl ofensywny Emerego"
Czy mógłbyś rozwinąć swoją myśl ? Ja się żadnego stylu nie dopatrzyłem ,chyba,że chodzi ci o indywidualne akcje naszych grajków?
getafe zagrało dzisiaj kosmicznie. szybko, składnie, efektownie, efektywnie w całokształcie. manu to jest w ogóle bajeczny zawodnik. no ale - przyjechała valencia - bez pomysłu na swoją grę, to się getafe mogło pobawić, dzisiaj mieli do tego idealnie stworzoną płaszczyznę. nasi chłopcy nie próżnowali w tym, żeby dostarczać radości kibicom getafe. brawa dla nich!
mathieu to nieporozumienie. jest beznadziejny!
marchena - fatalnie!
maduro - z dupy! działał na zasadzie cyborga, o, przeciwnik, wbiegnę w niego, może się przewróci.
bruno - kiepsko!
generalnie, valencia nie istniała. co z tego, że były próby i podrygi ku temu, żeby oddać strzał na bramkę jak za przeproszeniem gówno z tego wychodziło? a za każdym razem oglądaliśmy wspaniałą kontrę w wykonaniu getafe?
dzisiaj mogliśmy spokojnie przegrać i 7-1, z pełną odpowiedzialnością tych słów.
a moya? czy ja wiem czy ten mecz był zły w jego wykonaniu?
nawet mata i silva nie umieli sobie poradzić dzisiaj z przeciwnikami, o co chodzi! to, że nasza defensywa jest jaka jest to rozumiem, nic nowego. ale dzisiaj, nawet w ofensywie valencia kompletnie sobie nie radziła!
to, co dzisiaj oglądałem było okropne. czuję się jeszcze gorzej niż po meczu ze sportingiem.
emery, idiotyczne zmiany, fakt.
jasna cholera, wykończę się nerwowo! to nie jest normalne, że kilka minut po północy ja mam ciśnienie dwieście na dwieście. chyba się zarejestruje na rm.pl - zostanę galaktyczny a moje serce pociągnie kilka lat dłużej.
dramat!
z tym rm.pl to żartowałem, w woli wyjaśnienia.
no, zapomniałbym: ever banega crack! a z każdym kolejnym meczem tylko to potwierdza.
idę, dobranoc.
Wiem że niektózy sie oszukiwali i mieli nmadzieje na walkę o mistrza , ale to nie było realne :) natomiast LM jest realna ! awansujemy , będzie kasa , będą wzmocnienia , może nikt nie odejdzie.
Ever gra tak że ręce się składają do luufki , Villa bez formy dobrej ale strzela bramki , nie jest źle . Tylko Emery dziś się nie popisał niesttety.
P.S. MAthieu taki drewniny był od zawsze czy tylko w VAlencii tak sie stresuje ?
Zigic chce grać więcej ? lol ..
Nie przesadzajcie jednak z tym gnojeniem Methieu, miał o wiele gorsze mecze. W drugiej połowie biegał po lewej i miał nawet kilka dobrych dośrodkowań. Jest jednak problem bo chłopak jest wolny i nawet jak zrobi szarżę, to nie wraca do defensywy.
Żal.
Maduro moze lepiej by sie spisal na swojej dawnej naturalnej pozycji
w nastepnym meczu niech Ville postawi na bramce Silve na obronie Marchene w ataku razem z Moya
wiedzialem ze z Marchena na srodku pomocy nie za wiele ugramy i tak sie niestety stalo
trzeba juz bylo wyrzucic te pare baniek i kupic Emane ale przeciez trener wie lepiej
ech mam zludna nadzieje ze to tylko wypadek przy pracy bo jesli chcemy zajac miejsce w pierwszej trojce to musimy wygrywac zeby nie stracic kontaktu z czolowka
i to Cesar powinien byc pierwszym bramkarzem
w tamtym sezonie bronil bez zarzutu a Moya niech sie uczy w LE i Pucharze Krola
Amunt Valencia
Biały_wilk... niestety, na pozycji defensywnego pomocnika mamy 2 piłkarzy, Marchene i Albelde, jest to pozycja bardziej zblizona do obro aniżeli do rozgrywającego, a wiec nie oczekujmy ze Marchena bedzie nagle super kreatywnym gracze, bo nei od tego on tu jest, jestem tez zdania ze trzeba na DM-a z prawdziwego zdażenia,edług mnei tu leże najwiekszy problem VCF, ale mówmy o wsadzeniau w to miejsce Emany, czy innego bardziej ofensywnego, niż defensywnego pomocnika.
« Wsteczskomentuj