Droga przez mękę... Gijón 2:3 Valencia
12.04.2009; 23:03Można powiedzieć: nieważny styl, nieważna jakość, ważny wynik. Valencia wykorzystała swoją szansę i w wielkich bólach pokonała na wyjeździe Sporting Gijón 3:2. Tym samym drużyna Nietoperzy skorzystała na potknięciu Villarreal i awansowała na upragnioną, czwartą pozycję w tabeli La Liga.
Wszyscy wiedzieli, że spotkanie w Asturii będzie ciężką przeprawą i gracze Sportingu wyjdą ze skóry, by urwać punkty faworyzowanej Valencii. Podopieczni Manuela Preciado toczą zażarty bój o utrzymanie w Primera Division i choćby jeden punkt urwany takiej drużynie jak Los Ches, jest dodatkowym bonusem i motywacją do dalszej walki. Na całe szczęście Rojiblancosm oprócz trzech bramek, nic więcej od Valencii nie dostali.
Emery znów w niewielkim stopniu przemeblował skład. Do obrony powrócili Carlos Marchena i Alexis Ruano, lecz ten ostatni wobec kontuzji Emiliano Morettiego zagrał na lewej stronie defensywy. Z kolei występujący przeciwko Getafe w tej właśnie formacji David Albelda powrócił na środkową pomoc, gdzie partnerował mu Michel. Z przodu za zdobywanie bramek odpowiedzialny był oczywiście magiczny trójkąt Villa - Silva - Mata wspierany przez Pablo.
Zawodnicy obu drużyn od początku przeprowadzali szybkie akcje, jednak w pierwszej fazie spotkania nie dochodzili do klarownych sytuacji. Valencia po raz pierwszy zagroziła bramce gospodarzy dopiero w 18. minucie. I od razu przyniosło to prowadzenie. Po długim kilkudziesięciometrowym podaniu w pole karne David Villa zgrał piłkę głową wprost pod nogi Davida Silvy. El Mago dryblingiem zwiódł całą obronę Gijón i uderzeniem z 16 metrów pokonał Iñakiego Lafuente. Zawodnicy Sportingu starali się szybko odpowiedzieć - cudownie z 30 metrów strzelał Luis Morán, ale César sparował piłkę na rzut rożny. Zawodnicy Preciado nie dawali jednak za wygraną i usilnie starali się odrobić straty. Udało im się to przy wydatnej pomocy sędziego. W 33. minucie w polu karnym Nietoperzy padł jak długi Carmelo González. Arbiter Fernández Borbalán uznał, że rzekomym sprawcą upadku gracza Sportingu był Raul Albiol i rzut karny stał się faktem. Na gola zamienił go spokojnym strzałem w środek bramki David Barral. Do końca pierwszej połowy nic się nie zmieniło, choć świetną sytuację miał jeszcze Carmelo, jednak pilnujący go Albiol zapobiegł nieszczęściu.
Druga połowa rozpoczęła się od mocnego uderzenia Blanquinegros. W narożniku pola karnego Rafael Sastre podciął Juana Matę i sędzia podyktował kolejną jedenastkę. Do piłki podszedł David Villa i pewnym strzałem pokonał byłego golkipera Athletic Bilbao. El Guaje, tak jak obiecał, nie manifestował radości ze zdobycia gola przed kibicami klubu, w którym stawiał pierwsze piłkarskie kroki w swojej profesjonalnej karierze. Podobnie jak po zdobyciu pierwszej bramki, Valencia niepotrzebnie oddała pole gospodarzom, którzy dzięki ambitnej postawie znów potrafili doprowadzić do wyrównania. W 70. minucie Diego Castro posłał z okolic środka boiska długą piłkę w pole karne. Tam wyskoczył najwyżej wprowadzony w drugiej części spotkania Mate Bilić i strzałem głową pokonał Césara. Gol na 2:2 ewidentnie obciąża konto Alexisa, który mimo tego, że znajdował się przy chorwackim napastniku, nie przeszkadzał mu zbyt nachalnie w oddaniu strzału. Gospodarze nabrali wiatru w żagle i mocno przycisnęli naszą drużynę. Blisko zdobycia drugiej bramki był Barral, ale po dośrodkowaniu Kike Mateo posłał piłkę nad poprzeczką. Wydawało się, że Valencii nie uda się wywieźć z Gijón pełnej puli. Jednak w 87. minucie szybki kontratak zainicjował David Albelda, który posłał piłkę do Silvy. Kanaryjczyk popędził z futbolówką w okolice pola karnego i wyłożył ją na 20. metr Macie, który potężnym uderzeniem zapewnił Nietoperzom 3 punkty. Gospodarzom mimo usilnych starań nie udało się pokonać Césara i mecz zakończył się zwycięstwem ekipy znad Turii.
Po fatalnej serii przyszła w końcu dobra passa. Valencia wygrała trzecie spotkanie z rzędu, dzięki czemu powróciła na upragnione miejsce dające awans do eliminacji przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów. O niezadowalającym stylu gry lepiej przemilczeć, wszak trwają święta, czas wybaczania. Niech zawodnicy pamiętają tylko, że w meczu z Sevillą nie mogą popełnić tych samych grzechów, jakie mogliśmy dziś zaobserwować na El Molinón.
KOMENTARZE
4 miejsce !!! :D
*Mata, wybawco!* xD
btw.za kazdym razem jak widze naszego trenera gestykulujacego przy lini bocznej mam chec wziac tasme i zakleic czesc monitora abym nie musial tego ogladac.
Sporting cisnął, ale zwycięstwo to nie byle co, więc się cieszę :D
Liczy się 4 miejsce. Bez dwóch zdań, musimy się zakwalifikować do Ligi Mistrzów, ze względów finansowych, prestiżowych i sportowych, Dziwią mnie twierdzenia jako by miało być inaczej. Amunt!!!
*Athletic Bilbao-poprawcie.
tak to jest, jak się późną porą pisze ;-)
Ze Sportingiem powinnismy wygrac bez problemow, rzeczywistosc jest jednak inna.
Nasza obrona gra mocno przecietnie , szczerze mowiac az strach co bedzie jak zagramy z kims mocnym. Niby nie mamy tam slabych pilkarzy ale jakims cudem co spotkanie i niewazne z kim , my tracimy gol za golem.
Srodek pomocy to najslabsza formacja VCF , moim zdaniem jedna ze slabszych w lidze. Mamy zero defensywnych pomocnikow! Albelda nie potrafi odbierac pilek , marchena przerywa samymi faulami, fernandes nie jest typowym def pomocnikiem. W rozgrywaniu mamy mlodego fernandesa ktory rozgrywajacym naprawde nie jest , a baraja gra poprawnie choc czasem wyjdzie mu lepszy mecz.Edu to porazka , Viana nie zasluguje na bycie profesjonalista a Michel jest za mlody na gre w pierwszej jedenastce.Szczerze mowiac juz pomoc Osasuny wyglada lepiej! Nic wiec dziwnego ze taki Sporting nas totalnie dominuje w srodku pola. Jedynie Fernandes jest w stanie przytrzymac pilke i cos ja pograc. To za malo jak na uczestnika LM! Tu trzeba gruntownej przebudowy, tak dalej nie pociagniemy.
Na szczescie caly skarb VCF lezy z przodu. PAblo nam sie rozwija , choc dzis wejscie smoka mial Joaquin. Mata wyrasta na pilkarza swiatowej klasy , juz jest swietny i taki Bojan moze mu buty czyscic. Silva i Villa to z kolei klasa swiatowa.
Boje sie niestety co to bedzie bez Silvy i Villi.Mysle ze Negredo bedzie gwarantowal pewna ilosc bramek , lecz jezeli nie przebudujemy pomocy nie bedzie w przyszlym sezonie nawet p uefa.
2. Real M. 69
3. Sevilla 57
4. Valencia 49
5. Villarreal 48
1 punkt przewagi na Villarreal jest bardzo kruchy, teraz trzeba wszystko wygrywać, po kolei, jak leci :D !
Patrząc w przyszłośc, jestem bardzo szczesliwy, ze właśnie teraz gramy z dobrymi zespołami. Może nikt nie zauważył, ale własnie na mecze z najsilniejszymi Ches mobilizują się maksymalnie. Przeciez nasze najlepsze mecze w sezonie to te z Atletico i Villarreal. Tyle ode mnie, Amunt Valencia!
gra nie była zachwycająca, wynik jest zachęcający. dodać, że jest to nasze trzecie zwycięstwo z rzędu - żyć, nie umierać i czekać na przyjazd sevilli! ;)
humor nawet lepszy. :PP
Jeśli znajdzie się ktoś, kto będzie chciał dać 10 mln euro za Fernandesa, to powinniśmy go sprzedać zanim się rozmyślą. Może i potrafi piłkę przytrzymać, ale głównie w sytuacji, gdy należy ją szybko podać. A jak domyśli się już, że można piłkę podać, zamiast biegnąć z nią w poprzek boiska, to zwykle piłka ląduje pod nogami rywali.
Moim zdaniem, Manuelowi wyszło w tym sezonie może z 5-6 meczów, w pozostałych był albo nieprzydatny, albo słaby. I wychodziły mu tylko wówczas, gdy graliśmy systemem 4-2-3-1, a nie 4-4-2. Tak jak i każdy inny z naszych wspaniałych środkowych pomocników, Fernandes absolutnie nie nadaje się do gry z dwoma wysuniętymi napastnikami, bo nie może przeszkodzić rywalom w zdominowaniu środka. I to niezależnie z kim gramy.
Nie jest odkrywczym stwierdzenie, że nie mamy środka pola. A Fernandes nie wybija się spoza reszty bardziej jak Edu czy Baraja - jak oni, czasami tylko miewa lepsze mecze.
Za rok będziemy/możemy niemal tuzin środkowych pomocników. Na wypożyczeniu/sprzedani są Nacho Gonzales, Sunny, Pallardo, Montoro, Banega, do tego obecni... Szczerze mówiąc, chciałbym żeby z nich wszystkich zostali tylko Sunny, Montoro i Michel. Na reszcie mi nie zależy, bo albo słabi, albo ciągle kontuzjowani. Z Sevilli można spróbować kupić Renato albo Marescę, Banegę i Fernandesa spieniężyć na zakup Javiego Martineza.
Szkoda, że znalezienie kupców dla tylu piłkarzy będzie prawie niemożliwe. Szkoda, że Javiego Martineza nie wyciągniemy z Bilbao.
Banega to moim zdaniem wielka nadzieja... Ale trzeba mu dać jeszcze jeden słabszy sezon najlepiej na ławce Nietopezrzy
Według mnie większy pożytek z Fernandesa właśnie w defensywie, bo jak mu mecz wyjdzie, to przerwie jakąś akcję, odbierze piłkę, czasem nawet trochę pobiega i poprzeszkadza.
Z ilu meczów Fernandesa można być zadowolonym? Z pięciu? Sześciu? To nie tylko moje zdanie, poczytaj komentarze po różnych meczach, sprawdź po nich opinię o Fernandesie. Nie wiem czy znajdziesz 7 meczów, po których Manuel bywał chwalony.
Nie uważam go za zawodnika beznadziejnego, ale można wrzucić go do jednego wora z Barają i Edu. I tylko dzięki temu, że młodszy i czasem więcej biega. W innych aspektach tamta dwójka jest od niego lepsza. O wiele bardziej wolałbym od Manuela Renato czy Marescę, że o Ibagazie czy Javim Martinezie nie wspomnę. Każdy z tych zawodników w celności i pomysłowości podań i strzałów przewyższa Fernandesa o dwie klasy.
Z jednym mogę się zgodzić - Manuel ma potencjał. Ale co to jest ten potencjał i w czym się go mierzy, niestety nie mam fioletowego pojęcia.
Ci zaś co grę Valencii jednak oglądają, podzielają Twoją opinię? Aha.
Polecam jednak przypomnieć sobie wcześniejsze spotkania, czy choćby poczytać komentarze. Początek i środek sezonu to całkiem spora nagonka na Fernandesa, w wykonaniu osób, z których opisów wynikało, że mecz był jednak oglądany. Większe laudacje pojawiały się sporadycznie, czasem naraz pojawiało się kilku umiarkowanych entuzjastów i wyważonych sceptyków. Pogląd, że Fernandes to ktoś zdolny walczyć w Lidze Mistrzów, nie wystąpił do tej pory chyba nigdy.
Nie o to chodzi, że Fernandes nie jest świetnym rozgrywającym. Z niego żaden rozgrywający. W ofensywie pożytek z niego niemal zerowy. Ma on tendencje do przetrzymywania piłki, gdy aż prosi się o szybkie podanie. Jeśli biegnie z piłką, to głównie w poprzek boiska, lubi wdawać się w dryblingi na własnej połowie. Jego strzały - nie licząc może trzech w sezonie - były tragiczne. Nie mam pojęcia dlaczego wykonuje większość stałych fragmentów - skoro wyszły mu może również trzy wrzutki. Jedyną wartość jaką w nim dostrzegam, to okresowe zaangażowanie w defensywie.
Choćby Eguren - również typowy środkowy pomocnik, sprawia na mnie lepsze wrażenie. Ibagaza w Villarreal grywa raczej bardziej z przodu, ale Fernandesowi mógłby wykładać kreatywność i oddawanie strzałów na bramkę rywali. Maresca i Renato mogliby go uczyć, jak zdominować środek pola, odpowiednio ustawiając się na boisku, tak żeby piłkę mieć, a nie za nią biegać.
Młody i głupi? a może jednak: przeciętny?
Mistic, sęk w tym, że według mnie bez Fernandesa dziura w środku pola jest taka sama, jak i z nim. Jakoś trudno mi stawiać go nad Edu czy Baraję.
Nie macie wrażenia, że jedyne mecze, w których zdominowaliśmy przeciwnika to te, w których Silva grał pomiędzy Villą a linią pomocy i na tyle panował w swojej strefie, że Valencie wręcz piłki rywalom nie oddawała? Vide Villarreal czy Atletico. W pozostałych meczach to my w środku bywaliśmy przygaszani. Do tego stopnia, że za rozgrywanie musieli zabierać się obrońcy. Dlatego mówię, że jedyny pożytek z Fernandesa to we wspomaganiu defensywy.
« Wsteczskomentuj