Głośne transfery nie dla nas...
05.06.2007; 16:54
Pieniądz rządzi piłkarskim światem. Real Madryt jest gotów zapłacić 80 milionów euro za Kakę, Bayern marzy o sprowadzeniu Franka Ribery'ego, Barcelona wciąż stara się zakupić Henry'ego, Liverpool Fernando Torresa, Manchester już sprowadził Owena Heargreavesa i Naniego, natomiast Milan składa coraz wyższe oferty za Ronaldinho. Wielkie kluby dokonują transferów za dziesiątki milionów dolarów, gotowe są płacić swym zawodnikom po kilka milionów euro rocznie. Niczym Kopciuszek przy tych zespołach wygląda Valencia, która jak na razie zakontraktowała znanych małej rzeszy piłkarskiego światka Alexisa, Matę oraz Sunny'ego, a teraz ma zamiar ściągnąć Forlana i Arizmendiego za kwotę około 6 milionów euro.
Czy wobec tego można powiedzieć, iż Valencia jest zespołem, który nie jest w stanie stawić czoła finansowym potentatom? Nie od dziś wiadomo, że Nietoperze borykają się z problemami finansowymi, jednak z klubowej kasy z pewnością udałoby się wysupłać pieniądze na zakup nawet Cristiano Ronaldo, o czym niezwykle głośno było rok temu. Juan Soler miał bowiem możliwość sprowadzenia Portugalczyka na Estadio Mestalla. Dziś kibice pukają się w głowy myśląc, ile stracił na tym klub. Młody prawoskrzydłowy jest uważany przez tłumy za najlepszego piłkarza świata i wartość jego karty zawodniczej jest dużo wyższa niż po zakończeniu ubiegłego sezonu. Dlaczego więc prezydent Los Ches nie sprowadził Ronaldo? Odpowiedź jest prosta - powodem była polityka transferowa Blanquinegros.
Juan Soler jest przeciwny sprowadzaniu wielkich, znanych, a co za tym idzie drogich piłkarzy, którzy za swą grę żądają niebotycznych sum pieniędzy. Prezydent woli stawiać na młodych, utalentowanych, bądź starszych i doświadczonych piłkarzy, dla których trening jest ważniejszy niż któryś z kolei wywiad dla miejscowego brukowca, czy sesja zdjęciowa. Soler nie ma także zamiaru przelewać na konta piłkarzy, tyle ile swym rezerwowym niejednokrotnie daje Real Madryt. Dlatego też stanowczo odmawia płacenia komukolwiek, nawet Davidowi Vill,i więcej niż 2 miliony euro rocznie.
Dlaczego wobec tego Valencia jest zaliczana w poczet najlepszych klubów europejskich? Dlaczego podopieczni Quique Sancheza Floresa co roku są w czołówce La Liga i walczą o najważniejsze europejskie trofea? Odpowiedź jest prosta. W Los Ches siła leży w drużynie, a nie w indywidualnościach. Valencię tworzą piłkarze ambitni, pracowici, którzy chcą coś osiągnąć, a nie grupa rozkapryszonych gwiazdek, które boją się uderzyć piłkę głową, by nie popsuć sobie fryzury. Kibice Los Ches nie mają więc co się martwić o przyszłość swojego zespołu, ponieważ jego los spoczywa w dobrych rękach.
Czy wobec tego można powiedzieć, iż Valencia jest zespołem, który nie jest w stanie stawić czoła finansowym potentatom? Nie od dziś wiadomo, że Nietoperze borykają się z problemami finansowymi, jednak z klubowej kasy z pewnością udałoby się wysupłać pieniądze na zakup nawet Cristiano Ronaldo, o czym niezwykle głośno było rok temu. Juan Soler miał bowiem możliwość sprowadzenia Portugalczyka na Estadio Mestalla. Dziś kibice pukają się w głowy myśląc, ile stracił na tym klub. Młody prawoskrzydłowy jest uważany przez tłumy za najlepszego piłkarza świata i wartość jego karty zawodniczej jest dużo wyższa niż po zakończeniu ubiegłego sezonu. Dlaczego więc prezydent Los Ches nie sprowadził Ronaldo? Odpowiedź jest prosta - powodem była polityka transferowa Blanquinegros.
Juan Soler jest przeciwny sprowadzaniu wielkich, znanych, a co za tym idzie drogich piłkarzy, którzy za swą grę żądają niebotycznych sum pieniędzy. Prezydent woli stawiać na młodych, utalentowanych, bądź starszych i doświadczonych piłkarzy, dla których trening jest ważniejszy niż któryś z kolei wywiad dla miejscowego brukowca, czy sesja zdjęciowa. Soler nie ma także zamiaru przelewać na konta piłkarzy, tyle ile swym rezerwowym niejednokrotnie daje Real Madryt. Dlatego też stanowczo odmawia płacenia komukolwiek, nawet Davidowi Vill,i więcej niż 2 miliony euro rocznie.
Dlaczego wobec tego Valencia jest zaliczana w poczet najlepszych klubów europejskich? Dlaczego podopieczni Quique Sancheza Floresa co roku są w czołówce La Liga i walczą o najważniejsze europejskie trofea? Odpowiedź jest prosta. W Los Ches siła leży w drużynie, a nie w indywidualnościach. Valencię tworzą piłkarze ambitni, pracowici, którzy chcą coś osiągnąć, a nie grupa rozkapryszonych gwiazdek, które boją się uderzyć piłkę głową, by nie popsuć sobie fryzury. Kibice Los Ches nie mają więc co się martwić o przyszłość swojego zespołu, ponieważ jego los spoczywa w dobrych rękach.
KOMENTARZE
Mz==> a uwazasz ze ronaldo pasowalby do naszego stylu? przez neigo w klubie pojawilyby sie tylko klotnie o wysokosci kontraktow... a my ajko tako ludzi uwazajach sie za megagwiazdy nie potrzebujemy... No i porownujac ostatnie mecze w sezonie obu stwierdzam iz joaquin wcale gorszy nie byl:) no ale to tylko moje zdanie...
Ps. zel mi sie konzcy;/ wiec moglby ktorys z tej 2 do sklepu skoczcy:)
Wolę oglądać jak Joaquin traci co drugą piłkę w dryblingach, niż jak Ronaldo traci co drugą, na co trzeciej się wywala a co czwartą akcję płacze że był faulowany.
Joaquin już się nauczył gry w zespole choć zajęło mu to sporo czasu, jednakże Cristiano nigdy nie pozwoliłby na usunięcie się w cień
A ten "goguś' to także o "stylu" gry Ronaldo, który przedkłada formę nad treść, a jeśli cokolwiek mu nie wyjdzie od razu symuluje kontuzje - może nie?
Maciek, czy naprawdę uważasz, że koszulki pokryłyby pensje Ronaldo? Ja śmiem wątpić. Koszulkę z jego nazwiskiem znajdziesz w każdym spożywczaku, każdy zafascynowany 12-latek poszczycić by się mógł takową, ale niekoniecznie oficjalną. Coś mi się widzi, że w przypadku takiego Ronaldo, kiedy cokolwiek z nim zalewa wszelakie rynki, zyski dla klubu z koszulek zbyt wielkie nie są.
Raczej więc chodziło o ewentualne wykorzystywanie jego twarzy w reklamach, na co naturalnie nie mógł się on zgodzić - jakim prawem miałby zrzec się dziesiątek, jeśli nie setek milionów euro zysków z reklam (przez te kilka lat), za marne kilka na rok?
To jest argument dla tych popieprzonych nastolatow co szaleja za srealem barca i innymi...proponuje im zarzucic na ich stronki linka do tegi info;)
w mojej szkole wszyscy są za barceloną, milanem albo manu... ja jestem za Valencią, która sama szkoli piłkarzy! Amunt Che!
Chociażby znalezienie chętnego na stanowisko dyr.sportowego VCF stanowi nie lada problem, bo kandydaci na sukcesora Carboniego kolejno odmawiają - Arnessen i Macia. Nie ma to jak na wyspach. Budowanie potęgi klubu na przywiązaniu do barw klubowych jest przedsięwzięciem pięknym, ale równocześnie nierealnym, wręcz naiwnym. Żeby stać się wielkim klubem Valencia potrzebuje inwestora z prawdziwego zdarzenia. Obawiam się, że Soler nawet o tym nie myśli.
Solera? Carboniego?
Ponieważ nie wszyscy podzielają twój optymizm, może dla równowagi przetłumaczysz artykuł na foroche.com o opozycji Solera w zarządzie klubu i jego niekwestionowanych osiągnięciach: w ciągu 3 lat jego rządów - 3 trenerów, 4 dyrektorów sportowych, dwóch dyrektorów generalnych, 3 szefów sztabu medycznego i 0 tytułów (mistrzowskich).
Pedro miałem na myśli Solera
- szybkość mają mniej więcej taką samą, ale Vicente ma płynniejszy bieg,
- Vicente potrafi zawalczyć o piłke, a C.R. od razu odpuszcza (jak komuś zabierze to przypadkiem)
- Vicente jest napewno zwrotniejszy ciutkę zwrotniejszy dzięki niższemu wzrostu
- Vicente nie jest piłkarzem-gwiazdeczką w przeciwieństwie do C.R.
- co z tego, że C.R. dużo drybluje skoro jego drybling i tak nic nie daje! (przewraca się o swoje nogi (mecz ManU - Gwiazdy Europy))
- mówią, że C.R. potrafi najleiej się zastawić- nie prawda! Wystarczy popatrzeć na półfinał LM z Milanem jak Gatusso go kilka razy lekko pchnął a ten już leżał
- porównywanie go z Kaką to jak porównanie la Liga z Orange Extraklasa (oczywiście Orange Extraklasa to C.R.)
- Vicente ma pecha, bo często łapie kontuzje, ale jak gra to widać, że daje z siebe wszystko. A C.R.? Biega tylko z piłką przy nodze i nic nie walczy.
Podsumowując: C.R. ma może tylko większe powodzenie u kobiet i wśród mediów, ale na bosiku przy w pełni formy Vicente jest jak mrówka przy Nicola Zigicu.
btw: po czym rozpoznajesz, że ktoś jest gwiazdą? Spójrz na Vicente i Ronaldo z euro 2004. Wtedy Hiszpan nie był tak napakowany i nie miał wiecznie ulizanych włosów, za to Portugalczyk od zawsze tak wygląda. Zatem kto, na przestrzeni tych kilku lat się bardziej 'wylansował'? Uprzedzę pewnie Twój kolejny argument - granie w reklamach. Kilka miesięcy temu Vicentin pozował do reklamówki jakiś ciuchów.
Chivu, Mexes - jedni z najbardziej pożądanych stoperów w Europie i patrząc obiektywnie, to wcale nie są gorsi od pary Ayala Albiol.
Jakie zachowanie C. Ronaldo ukazuje to, iż odpowiada mu, że jest gwiazdą? Zresztą Vicentin cichą wodą nie jest. Znajdź sobie filmik z przepychanką z Puyolem.
Dobra, zakończmy tę rozmowę, nie ma sensu porównywać połamańca Vicente z gwiazdeczką Ronaldo.
« Wsteczskomentuj