Rewanż!
28.11.2008; 00:49Valencia rozgromiła Rosenborg Trondheim w 3. kolejce fazy grupowej Pucharu UEFA. Tym samym Los Che wzięli srogi odwet za upokarzające porażki w Lidze Mistrzów 2007/2008. Bramki dla Valencii zdobywali skrzydłowi: Mata, Pablo i Joaquin, oraz doświadczony Ruben Baraja.
Nietoperze po raz kolejny rozpoczęły spotkanie w ustawieniu 4-1-4-1. Morettiego zastąpił wystawiony na listę transferową Bask del Horno, na pozycji defensywnego pomocnika zagrał Albelda, na prawym skrzydle został ustawiony Pablo, natomiast w ataku pojawił się Fernando Morientes. Pierwsze minuty pojedynku toczonego przy mroźnej aurze na norweskim Lerkendal stały pod znakiem wyrównanej walki, zwłaszcza w środku pola. Defensywa gospodarzy skutecznie neutralizowała wszelkie próby Valencianistas. Do czasu. W 21. minucie Pablo posłał piłkę na lewą flankę do Brazylijczyka Edu, który minąwszy obrońcę Rosenborga dośrodkował piłkę wprost na głowę Juana Maty. Reprezentant Hiszpanii choć nie bez trudności, skierował futbolówkę w stronę bramki przeciwników. Ta, nieco pechowo dla oponentów, najpierw odbiła się od poprzeczki, a zaraz po tym interweniujący golkiper Jarstein skierował ją do własnej bramki. Norwegowie powinni rozpocząć oblężenie bramki Renana, jednak nic takiego nie miało miejsca. Co więcej, portero Valencii nie został tak naprawdę przetestowany – to drużyna Emery’ego kontrolowała przebieg rozgrywki.
Tuż po przerwie na placu gry pojawił się Joaquin Sanchez. Andaluzyjczyk zastąpił strzelca pierwszego gola, Matę, zaś na lewe skrzydło powędrował Pablo Hernández. W 47. minucie po podaniu od Edu, Manuel Fernandes uderzył na bramkę rywali, ale skończyło się tylko na rzucie rożnym. Boiskowym adwersarzom Valencii nie można odmówić woli odwrócenia losów meczu, niemniej widać było sporą różnicę w możliwościach obu jedenastek – blanquinegros z łatwością operowali piłką w środku pola, co jakiś czas stwarzając groźne akcje. Dobre zawody rozgrywali Edu i Marchena, aktywny był Pablo. To właśnie wychowanek klubu strzelił najpiękniejszą bramkę tego wieczoru. Na mniej więcej kwadrans przed końcem Carlos Marchena obsłużył podaniem 23-latka, który piłkę przejął tuż przy linii bocznej boiska, ok. 30 metrów od linii końcowej. Skrzydłowy pognał lewą flanką, wpadł w pole karne, minął dwóch defensorów i wpakował futbolówkę w prawy górny róg bramki Jarsteina. Norweski golkiper musiał wyciągać piłkę z siatki jeszcze dwukrotnie. Najpierw wprowadzony w 58. minucie Ruben Baraja, który wniósł sporo ożywienia w poczynania ofensywy Los Ches, wykorzystał zagranie Joaquina z rzutu wolnego, a w ostatniej minucie spotkania składną akcję zespołu i asystę Fernando Morientesa na gola numer 4 zamienił Joaquina Sanchez.
W przyszły czwartek na Estadio Mestalla zawita belgijski Club Brugge.
Bramki: Mata Pablo Baraja Joaquin
KOMENTARZE
Na tym tle imponująco wygląda osiągnięcie Benfiki Floresa - przegrali 1:5 z Olympiakosem (Valverde). Dobrze, że już go u nas nie ma.
4 do zera wystarczy.
Swietny mecz Marcheny, mam nadzieje ze powraca do formy z Euro2008 i roku 2001/2004
Baraja też wraca do formy, pamietam przedostatni mecz grał lepiej już i teraz bardzo dobrze, jeszcze do tego ładna bramka
Dobrze sie obrona spisywała i to mnie cieszy.
A Rosenborg powinien teraz do nas na kolanach leciec i przepraszac za te wypowiedzi. Są słabi, duzo słabsi od nas i zyją może jeszcze 3 i 4 kolejką kolejką ligi mistrzów 2007/08.
Powiedziałbym cos na nich, ale to nie ma sensu bo na stronie Tego klubu trzeba być grzecznym......
AMUNT!!!!!
A wie ktos moze ile Milan przegral ?
Milan zremisował 2:2.
Szczęściarze.
pedro no co Ty, on by nas do mistrzostwa poprowadził ...
Porażka Benfiki 5-1 robi wrażenie, ale czasem tak już bywa, że ktoś mocno zacznie - to chyba nie wina Floresa, że Galetti w pierwszej minucie bramke strzelił - a później już idzie z górki... Ponadto skład Benfiki nie należał też do najmocniejszych, a pozycja w lidze jednak wyraźnie świadczy na korzyść Quique.
Nie wiem co się Pedro tak na tego Floresa uwziąłeś, ja pamiętam, że wiele pięknych chwil przeżywaliśmy pod jego wodzą. A walka o mistrzostwo toczona była za każdym razem niemal do końca. Pomimo wielu - że tak to pozwolę sobie nazwać - przeciwności losu.
« Wsteczskomentuj