sonda
VCF.pl - Strona Główna
Panel użytkownika załóż konto przypomnienie hasła
RSS RSS

VALENCIA CF – AKTUALNOŚCI

Valencia vs. Juventus — zapowiedź

Michał Kosim | Arkadiusz Bryzik | Krystian Porębsk, 19.09.2018; 16:47

Wielki początek LM

W życiu codziennym spotkanie „Nietoperzy” ze „Starą Damą” brzmi jak przepis na dużo krzyku i włosy jeżące się na ciele. Mimo że w tym przypadku mowa o piłce nożnej, dokładnie tego samego można spodziewać po starciu Valencii z Juventusem w pierwszej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów. Zapełniona dzisiejszego wieczoru Mestalla czeka bowiem na powrót do elitarnych rozgrywek od 1014 dni. I dziś wierzy w zwycięstwo z jednym z największych faworytów tegorocznej edycji. By ten powrót każdy zapamiętał. By przypomniał sobie o wielkiej Valencii.

Aż ciężko uwierzyć, ale obie ekipy mimo bogatej historii gier w europejskich pucharach dotychczas nie zmierzyły się ze sobą ani razu. Gdyby jednak los nie połączył obu ekip w Lidze Mistrzów to i tak premierowe starcie pomiędzy dzisiejszymi rywalami czekało nas niedługo. Przy okazji przenosin Neto z Juventusu do Valencii, który otworzył zresztą erę transferów Marcelino i Alemany’ego, dopięto porozumienie, na mocy którego w 2019 roku – roku stulecia istnienia Valencii CF – oba zespoły zmierzą się w ramach corocznego Trofeo Naranja, które jest ostatnim sprawdzianem Valencii przed rozpoczęciem zmagań ligowych. To było rok temu, gdy Marcelino dopiero zbierał wokół siebie ludzi, którzy już o 21:00 usłyszą hymn Ligi Mistrzów zagrany specjalnie dla nich.

W tym roku oba kluby kontynuowały bliską współpracę. W lutym Bianconerich na Blanquinegros zamienił menadżer skautingu Juve, Pablo Longoria, który odpowiadał tego lata za transfery Uroša Račicia czy Mouctara Diakhaby’ego. Nowy dyrektor ds. skautingu Valencii jest nazywany „dzieckiem PlayStation” i posiada niebywałą wiedzę. W ciągu tygodnia nagrywa 160 (!) meczów, codziennie oglądając siedem lub osiem z nich. „Nie jestem zwolennikiem transferów na podstawie nagrań wideo” – stwierdza jednak niespełna 32-letni skaut, który po wybraniu interesującego gracza kilkukrotnie ogląda go na żywo. To wręcz niebywałe, ale w wieku 20 lat ściągnął do Recreativo Huelvy Florenta Sinamę-Pongolle, który został później sprzedany za 10 mln € do Atleti. To do tej pory najdroższa sprzedaż w historii klubu. Wcześniejsza współpraca z Marcelino, zebrane na przestrzeni lat doświadczenie oraz znajomość rynku i umiejętność wyprzedzania o krok momentu, gdy utalentowany piłkarz zyskuje rozgłos i staje się znacznie droższy to elementy, dzięki którym Longoria jest bardzo ważnym elementem walenckiej układanki.

Jego obecność w klubie pomogła przy negocjacjach w sprawie wypożyczenia (z opcją wykupu) do rezerw Valencii gracza mistrza Włoch, Ricardo Camposa oraz sprzedaży João Cancelo właśnie do „Starej Damy” za 40,4 mln €. Dla prawego obrońcy będzie to zresztą emocjonujący powrót. 13 miesięcy temu Mestalla pożegnała go po meczu pierwszej kolejki z Las Palmas owacją, gdy wiadome już było, że będzie to ostatnie spotkanie Portugalczyka w Valencii. Cancelo nie był w stanie powstrzymać łez i zupełnie się rozkleił. Później został wypożyczony do Interu. Dziś czeka go wyjątkowy powrót i choć wiosną 2017 roku uciszał krytyków na Mestalla po strzeleniu bramki, na co stadion odpowiedział przeraźliwą porcją gwizdów, to zostało mu to zapomniane i dziś może spodziewać się ciepłego przyjęcia. Ktoś tego lata musiał zostać sprzedany i padło właśnie na niego. Życie. Kto przeżył sprzedaż Davida Villi do Barcelony nigdy nie będzie zdruzgotany z takich powodów.

Tym bardziej, że jego odejście stanowiło wielką część zysków klubu latem i pozwoliło m.in. na rekordowy transfer Gonçalo Guedesa do ekipy Los Ches. Skrzydłowy jest wielkim fanem swojego rodaka, Cristiano Ronaldo, który przeniósł się latem na Allianz Stadium. W Portugalii właśnie w osobie 21-latka upatrują następcy pięciokrotnego zdobywcy Złotej Piłki.

Zmiana warty? Jeszcze nie teraz

Symboliczny był moment, gdy Ronaldo nie uczestniczył w jednym ze zgrupowań reprezentacji. Guedes nie namyślając się długo zdecydował się wziąć jego numer „7”. Strzelił wtedy debiutancką bramkę dla Portugalii przeciwko Arabii Saudyjskiej i dołożył do tego asystę, a w związku ze stylem gry skrzydłowego Valencii porównania nasuwały się same. Później, m.in. na Mistrzostwach Świata, Gonçalo grał z numerem „17” – tym samym, który przyodziewał Cristiano Ronaldo, gdy w kadrze grał jeszcze Luis Figo... czyli jeden z jego największych idoli. Kto wie, być może historia zatoczy wkrótce koło, choć na razie Cristiano Ronaldo nie wygląda na człowieka, który zamierza zawiesić buty na kołku i oddawać coś komukolwiek.

„Gole, jak powiedziała mi jedna z legend futbolu, są jak keczup. Czasem choćbyś nie wiem jak się starał nic nie wychodzi, a kiedy już zacznie to wszystko na raz” – wyznał w 2010 roku Cristiano. 33-latek przełamał się w czwartej kolejce Serie A i w myśl swoich słów od razu ustrzelił dublet dający zwycięstwo nad Sassuolo (2:1). Gdyby kultowy już tekst „był drogi, ale spłaci się z koszulek” miał związek z rzeczywistością to najbliżej dokonania tego byłby właśnie CR7. „Efekt Ronaldo” – tak kierownictwo Juve nazywa to, co dzieje się od przybycia jednego z najlepszych piłkarzy w historii. Cena akcji klubu wzrosła ponad dwukrotnie, strony społecznościowe Bianconerich zyskały 10 mln obserwujących w miesiącu jego przybycia, kolejni sponsorzy już stoją w kolejce. To wszystko w cenie, jak wyliczono, około 85 mln € rocznie na przestrzeni czterech lat – na tyle szacuje się koszta, jakie Juventus poniesie w związku z zatrudnieniem Cristiano. Cristiano, którego prawa do wizerunku posiada firma Mint Media... należąca do Petera Lima, właściciela Valencii. Był on zresztą na prezentacji Portugalczyka w Turynie, gdzie – korzystając z okazji – pracował wraz z Jorge Mendesem nad transferem Guedesa z PSG.

Juve nie potrzebuje Cristiano Ronaldo do wygrania Pucharu Włoch. Ba, Juve nie potrzebuje go do wygrania Serie A, w której triumfowali siedem razy z rzędu i po komplecie czterech zwycięstw pewnie kroczą po kolejny tytuł na własnym podwórku. Cel jest prosty: wygrać Ligę Mistrzów.

Cóż może być jednak lepszym powrotem do Champions League w wykonaniu Valencii niż zwycięstwo z być może największym faworytem całych rozgrywek na własnym stadionie?

Z lotu Nietoperza

Na pytania odpowiedzieli: Arkadiusz Bryzik (pytania 1., 3., 4. oraz 6.) i Krystian Porębski (pytania 2., 5., 7. oraz 8.).

1) Kolejny raz musimy zacząć „Z lotu Nietoperza” oceną meczu, którego wolelibyśmy już nie pamiętać. Jakie wnioski wyciągnąłeś po remisie z Betisem na Mestalla?

AB: Nie szukałbym w słabym początku sezonu powodu do przesadnego niepokoju: należy zakasać rękawy i przełożyć ten kubeł zimnej wody na poprawę gry i – przede wszystkim – skuteczności, bo wbrew powszechnej opinii zauważam sporo dobrych momentów w grze Los Ches, a większość błędów wynika z gapiostwa, dekoncentracji i rozkojarzenia.

Widać też miejscami, że drużyna nie jest jeszcze w pełni zgrana i nie wszystkie tryby zazębiły się w machinie Marcelino (mówię tutaj zwłaszcza o nowych nabytkach), a nie pomaga też rotacja w środku pola, który jest przecież absolutnie kluczowym elementem układanki Torala.

Faktycznie boli trochę fakt, że wciąż nie mamy na koncie zwycięstwa, zwłaszcza że na rozkładzie teraz kilku cięższych przeciwników, ale jak znam klub to właśnie w tych meczach zobaczymy najlepszą Valencię. Byle tylko – w przeciwieństwie do wielu sytuacji z przeszłości – przełożyć dobrą grę na punkty i utrzymać passę, gdy przyjdzie mierzyć się z tymi teoretycznie słabszymi przeciwnikami.

2) Bodaj w spotkaniu z Espanyolem po jednej bardzo groźnej akcji rywali zespół dosłownie zdębiał. Podobnie po obiecującym początku meczu z Betisem, kiedy kontuzja Kondogbii zdawała się zupełnie rozbić zespół. Ponadto większość bramek straconych w tym sezonie była w pełni do uniknięcia, a zaważało niezdecydowanie i rozkojarzenie. Nie masz przypadkiem wrażenia, że boiskowe wydarzenia paraliżują w tym sezonie Valencię mentalnie?

KP: Coś na pewno w tym jest. Przecież kiedy np. Rodrigo wybiega w pierwszym składzie La Furia Roja, robi ogromne wrażenie i zbiera coraz lepsze recenzje. Pojawiły się nawet – póki co chyba trochę na wyrost – opinie, że to już top napastników na świecie. Trudno mu wiele w klubie zarzucić, ale też brakuje tego błysku z kadry. Podobnie z Gayą, który i tak z Valencii jest obecnie jednym z równiejszych zawodników. Wydaje mi się, że ta ekipa po prostu potrzebuje kilku dobrych meczów na rozpęd. Było jednak w składzie trochę zmian i brakuje zarówno zgrania jak i pewności siebie. Kiedy te nadejdą, powinno być o wiele lepiej.

3) Kondogbia się na Juve nie wyleczył, podobnie jak Garay. Pytanie z jednej z ostatnich zapowiedzi wciąż aktualne: jak zestawiłbyś środek obrony, środek pomocy oraz atak?

AB: Jak wracać do Ligi Mistrzów to z przytupem. Neto; Piccini, Gabriel, Diakhaby, Gayà; Wass, Parejo, Soler, Guedes; Batshuayi, Rodrigo.

Na nic lepszego nas obecnie nie stać, przynajmniej dopóki nie wróci Kondogbia. Diakhaby wdarł się do pierwszego zespołu przebojem i myślę, że może tam pozostać na jakiś czas, zwłaszcza w obliczu ciągłych miniurazów Murillo i „szklanego” Garaya. Na miejscu Marcelino najwięcej wątpliwości miałbym przy obsadzie bramki. Neto miał kiepski początek sezonu, ale w ubiegłym bronił bez zarzutu i uczciwie wywalczył sobie miejsce między słupkami. A Jaume już udowadniał, że nawet jako rezerwowy potrafi ratować nam punkty, nawet w Lidze Mistrzów (spotkanie m.in. z Olympiquiem Lyon).

4) Brakuje Ci Cancelo? Minęło już trochę czasu od pamiętnego pożegnania z Estadio Mestalla.

AB: Nie brakuje. Cancelo w defensywie nigdy nie zachwycał, a jego nazwisko od jakiegoś czasu pojawia się głównie w kontekście prawej obrony (gdzie zresztą gra w Juventusie). Co prawda nie miał szansy na pokazanie swoich umiejętności pod skrzydłami Marcelino i kto wie, może Hiszpan zrobiłby z niego klasowego defensora, ale... hej, przecież dzięki sprzedaży Cancelo dostaliśmy Guedesa, więc – przynajmniej jeśli chodzi o moje zdanie – sportowo wyszliśmy na tych dwóch transferach zdecydowanie na plus!

5) Guedes po przetarciu z Betisem gotów na pierwszy mecz od początku?

KP: Jest nam na pewno potrzebny i mam nadzieję, że jest gotowy. Marcelino z Betisem postawił na prawdziwych skrzydłowych, kto wie czy Soler czasami nie wróci do środka. Tego ognia brakuje na skrzydłach i pozostaje liczyć, że Portugalczyk właśnie go nam zapewni.

6) Myślisz, że Juventus z Cristiano w składzie wygra Ligę Mistrzów?

AB: Na pewno muszą być traktowani jako jedni z głównych faworytów, ale tak jest już od kilku dobrych sezonów i prawdę mówiąc nie uważam, że przyjście Cristiano dużo zmienia w tej kwestii. Portugalczyk to z pewnością prawdziwa bestia (zwłaszcza jeśli chodzi o grę w tych elitarnych rozgrywkach), ale koniec końców piłka nożna to sport drużynowy i na przestrzeni sezonu wiele się może zdarzyć.

I nie podejmę się wskazania triumfatora bieżącej edycji Ligi Mistrzów (choć serducho podpowiada Valencię, a rozum szepce do ucha coś o Manchesterze City), ale byłbym mocno zdziwiony, gdyby wyrachowany i doświadczony Juventus nie dotarł do półfinału tych rozgrywek.

7) Ciężko uwierzyć, ale będzie to dla Marcelino debiut w Champions League. Myślisz, że będzie to przewaga Allegrego w tym meczu?

KP: Nie sądzę. Trenując tyle lat w LaLiga i mierząc się z Barceloną, Realem czy Atleti, też stoisz przed największymi wyzwaniami. Doświadczenie w europejskich pucharach nie będzie tu miało żadnego znaczenia.

8) Co zrobić, żeby stłamsić potencjał ofensywny Juve i równocześnie przebić się przez ich szczelną defensywę?

KP: Trzeba być bardzo konsekwentnym. Valencia musi być dobrze ustawiona, bo na korekty może nie być czasu. Jeśli takiemu zespołowi da się szanse, to jest duże prawdopodobieństwo, że ją wykorzysta. Juve nie gra póki co jakiejś fantastycznej piłki, nie rozwiązali worka z bramkami, ale są właśnie niesamowicie solidni, konsekwentni. Taki jest styl włoski, styl Allegrego. Aby z ekipą z Turynu mieć szansę, trzeba cierpliwości, solidności i trochę szczęścia. Wierzę, że błysk zapewni Guedes.

Przewidywane składy

Jedenastka Valencii zdaje się być w większości przypadków niemal pewna. Największe wątpliwości budzi to, czy Guedes wyjdzie w pierwszym składzie po rozegraniu pierwszych 27 minut w tym sezonie przeciwko Betisowi oraz to, kto utworzy duet napastników wraz z Rodrigo. El Desmarque wskazuje na Minę, Superdeporte na Gameiro... a mi wydaje się, że tajną bronią może okazać się Michy Batshuayi, który ani razu nie wystąpił jeszcze w pierwszym składzie. Rywalizacja w ataku sprawia, że ciężko jest przewidzieć decyzję Marcelino.

Po stronie Juventusu również część składu oraz formacja zdają się być do przewidzenia. Według SportMediaset duet bocznych obrońców stworzą Alex Sandro oraz Cancelo, natomiast zdaniem La Gazzetta dello Sport na lewej obronie wystąpi Cancelo, a na prawej Cuadrado. Znak zapytania stoi również przy obecności w pierwszej jedenastce Dybali, który w meczu z Sassuolo stłukł stopę i być może wejdzie na murawę dopiero z ławki. Jeśli tak się stanie, zastąpić powinien go Bernadeschi. Reszta składu powinna prezentować się jak poniżej.

Bez strachu i nerwów

„Martwimy się o to, by nie być nadpobudliwymi. Jeśli zawinimy to tym, że próbujemy zrobić za dużo, a nie tym, że za mało” – zapowiadał podczas konferencji poprzedzającej mecz Valencii z Juventusem Marcelino. Roberto De Zerbi (trener Sassuolo, z którym Juve mierzyło się w weekend) stwierdził po ligowym pojedynku z zespołem Massimiliano Allegrego, w którym jego podopieczni zaskakująco dobrze radzili sobie z mistrzem Włoch i przegrali jedną bramką: „Nie chcę zostać źle zrozumianym, zdecydowanie powinieneś być przejęty spotkaniem z rywalem pokroju Juventusu, ale jeśli myślisz tylko o tym, jak ich powstrzymać to nic z tego nie będzie. Atakują cię z każdej strony, więc musisz spróbować coś zrobić – inaczej będzie to dla ciebie długie 90 minut.”

„Stara Dama” nie najlepiej radzi sobie z rywalami z Hiszpanii. Mierzyła się z nimi 26 razy, przegrywając aż 15 pojedynków, sześć remisując i w pięciu z nich zwyciężając. Choć, jak już pisałem, oba zespoły jeszcze nie miały okazji zmierzyć się w bezpośrednim pojedynku, a Bianconeri celują w końcowy triumf w Champions League to swoich ligowych rywali przed tym meczem ostrzega gracz Napoli i wychowanek „Nietoperzy”, Raúl Albiol: „Na Mestalla Juventus na pewno będzie cierpieć i myślę, że Valencia u siebie zawsze ma duże szanse na wygraną”.

Czy te szanse wykorzysta? Na pewno Estadio Mestalla zadba o to, by był to spektakl godny powrotu do Ligi Mistrzów po dwóch latach, kiedy Los Ches kończyli rozgrywki na 12. miejscu w lidze. Juve to jednak ekipa niesamowicie wyrachowana, potrafiąca zarówno strzelić gola i kontrolować mecz, jak i gonić niekorzystny wynik. Marcelino podczas treningu po meczu z Betisem rozmawiał żywiołowo z psychologiem i być może to podejście mentalne do spotkania zrobi w nim największą różnicę. Bo sportowo Valencia niemal zawsze udowadnia, że jest w stanie walczyć jak równy z równym z Realem, Barceloną czy Atleti. Liga Mistrzów to więc rozgrywki skrojone pod „Nietoperze”, które będą chciały wzbić się w górę po ostatnim gwizdku sędziego.

Wiecie co jest najzabawniejsze? Że w sezonie stulecia istnienia klubu Los Ches rozpoczną udział w Lidze Mistrzów meczem z faworytem całych rozgrywek z Turynu i zmierzą się z nim po raz pierwszy w historii. A wiecie czemu to jest zabawne? Bo Valencia CF została założona w... Barze Torino.

Weźmy to za dobry omen.

Ostatni mecz z Juventusem:
Brak

Przypominamy o tegorocznej edycji naszego Forumowego Typera, którego nagrody w bieżącym sezonie ufunduje użytkownik naszej strony, Maciek_1985.

Kategoria: Mecze | własne skomentuj Skomentuj (2)

KOMENTARZE

1. ThomsonVCF19.09.2018; 18:22
ThomsonVCFLiczę na remis, najlepiej wysoki, po dobrym widowisku ;)
2. Liściu19.09.2018; 18:24
LiściuPięknie napisane. Aż włos się jeży, oby sam mecz dostrczył jeszcze wiecej emocji. Oczywiście najlepiej pozytywnych !