Zaragoza - Valencia 0:1 !!!
17.12.2006; 01:20
Wczoraj o godzinie 22:00 na stadionie La Romerada w Saragossie rozpoczął się mecz pomiędzy Realem Zaragoza i Valencią. Mecz ważny jak każde spotkanie o 3 punkty w lidze, ale dodatkowego smaku temu spotkaniu dodać miał występ Pablo Aimara. Niegdyś ulubieniec kibiców z Mestalla dziś gracz ekipy rywala.
Od pierwszych minut Zaragoza chciała udowodnić, że nie jest tylko drużyną, która miewa przebłyski dobrej formy, lecz zgłasza aspiracje do utrzymania się w czołówce La Liga na dłużej. Valencia broniła się tym co miała i próbowała kontrować, jednak szyki przeciwnika wydawały się być nie do przejścia nawet dla szybkiego jak wiatr Davida Villi. Gospodarze grali piłkę bardziej uporządkowaną i w pewnym momencie zamknęli "Nietoperza" w klatce. Cóż jednak znaczyć mogła w 41 minucie zwykła klatka przeciw kąśliwemu i potężnemu strzałowi Miguela Angela Angulo? Zaiste niewiele. Niektórzy twierdzą, że sama zmarła Matka piłkarza wstawiła się o tę bramkę u Najwyższego. Tak więc po pierwszej połowie wynik brzmiał 0:1, a Zaragoza schodziła do szatni pełna wściekłości.
Z rozpoczęciem drugiej połowy dostrzec można było lepszą grę Ches, choć to Gospodarze nadal przeważali. Grający z numerem 8 Pablo Aimar dwoił się i troił by udowodnić Włodarzom Valencii, że przedwcześnie go skreślili. Raz po raz jednak udawało się go powstrzymać Davidowi Albeldzie lub Ludoviciowi Butelle. W raz z upływem czasu nerwy zaczęły brać górę nad zawodnikami i zaowocowało to wysypem fauli oraz żółtych kartek.
Około 20 minut do końca spotkania Quique Flores zdjął Vicente za Morientesa i przesunął grającego dobre zawody Silvę na lewą flankę. Następnie dał odpocząć sponiewieranemu nieco El Guaje i w jego miejsce wpuścił Joaquina. Efekty tych zmian? Morientes dobrze znalazł się w polu karnym rywala i mało brakowało a pokonałby Cesara. Natomiast Joaquin prawie natychmiast po wejściu zarobił żółtą kartkę. Dodać też trzeba, iż zagraniem tym przerwał dobrze zapowiadającą się akcję Nietoperzy.
Im bliżej końca tym wzrastała nerwowość w szeregach obu zespołów. W końcu jednak pan Perez Burrull odgwizdał "Final del Partido" i fani Valencii mogli zakrzyknąć:
AMUNT VALENCIA ^V^ !!!
Raport
-->Cudowna bramka Agulo<--
Od pierwszych minut Zaragoza chciała udowodnić, że nie jest tylko drużyną, która miewa przebłyski dobrej formy, lecz zgłasza aspiracje do utrzymania się w czołówce La Liga na dłużej. Valencia broniła się tym co miała i próbowała kontrować, jednak szyki przeciwnika wydawały się być nie do przejścia nawet dla szybkiego jak wiatr Davida Villi. Gospodarze grali piłkę bardziej uporządkowaną i w pewnym momencie zamknęli "Nietoperza" w klatce. Cóż jednak znaczyć mogła w 41 minucie zwykła klatka przeciw kąśliwemu i potężnemu strzałowi Miguela Angela Angulo? Zaiste niewiele. Niektórzy twierdzą, że sama zmarła Matka piłkarza wstawiła się o tę bramkę u Najwyższego. Tak więc po pierwszej połowie wynik brzmiał 0:1, a Zaragoza schodziła do szatni pełna wściekłości.
Z rozpoczęciem drugiej połowy dostrzec można było lepszą grę Ches, choć to Gospodarze nadal przeważali. Grający z numerem 8 Pablo Aimar dwoił się i troił by udowodnić Włodarzom Valencii, że przedwcześnie go skreślili. Raz po raz jednak udawało się go powstrzymać Davidowi Albeldzie lub Ludoviciowi Butelle. W raz z upływem czasu nerwy zaczęły brać górę nad zawodnikami i zaowocowało to wysypem fauli oraz żółtych kartek.
Około 20 minut do końca spotkania Quique Flores zdjął Vicente za Morientesa i przesunął grającego dobre zawody Silvę na lewą flankę. Następnie dał odpocząć sponiewieranemu nieco El Guaje i w jego miejsce wpuścił Joaquina. Efekty tych zmian? Morientes dobrze znalazł się w polu karnym rywala i mało brakowało a pokonałby Cesara. Natomiast Joaquin prawie natychmiast po wejściu zarobił żółtą kartkę. Dodać też trzeba, iż zagraniem tym przerwał dobrze zapowiadającą się akcję Nietoperzy.
Im bliżej końca tym wzrastała nerwowość w szeregach obu zespołów. W końcu jednak pan Perez Burrull odgwizdał "Final del Partido" i fani Valencii mogli zakrzyknąć:
-->Cudowna bramka Agulo<--
KOMENTARZE
Amunt :valencia: !
W tym meczu Aimar wypadł lepiej od Silvy, ale na jego dobrą grę pracowała cała Zaragoza. Paycito właściwie troszczyć się musiał tylko o ofensywę, bo tyły znakomicie czyścili koledzy. Silva nie miał takiego komfortu. Nasza obrona mimo czystego konta nie grała wcale wyśmienicie. Mieliśmy problem z wyprowadzeniem kontry w 1 połowie.
Widać było różnicę w grze obu zespołów. Gospodarze grali bardziej poukładaną piłkę i lepiej się rozumieli. Sztab szkoleniowy musi popracować nad zgraniem, bo czasami wyglądało to jakby nasi zawodnicy w ogóle się nie znali. Z drugiej strony ciężko się dziwić skoro co chwila wypadał ktoś ze składu i właściwie nie zaistniało coś takiego jak 'podstawowa jedenastka'.
Co do sztuczek to ja akurat wręcz odwrotnie stwierdzę. Rzecz w tym, że Aimar tak naprawdę nie był kuglarzem jak 'Koniu' tylko technikiem. Balans ciała (notabene Payaso zawsze podziwiał za to Zidane'a), nieszablonowe zagrania, wspaniałe podania otwierające drogę do bramki (tu też Aimar podkreślał geniusz Zidane'a), szybkość i przegląd pola. Silva też nie przesadza ze sztuczkami, ale jeśli już się tego czepiać to częściej tego próbuje. Wracając do dyskusji o tym który lepszy, to po prostu mamy inne definicje słowa "lepszy" więc daleko nie zabrniemy. Obaj są moimi idolami i żaden Ronaldinho mi ich nigdy nie przyćmi. Jedno co trzeba zarzucić Aimarowi to to, że w pewnym momencie chyba się zaniedbał, bo mógł wygrywać wszystko. Miał potencjał, żeby sprzątnąć 'Panowi wielkie zęby" złotą piłkę sprzed nosa, żeby być najlepszym piłkarzem ostatnich lat. A tak gra dobrze w Saragossie, ale nie tworzy historii...
ZIBI - odsyłam do www.soccerpulse.com
Silva grał nominalnie na prawej stronie i to mu wyraźnie nie odpowiadało.
Nie miał tyle swobody, co Aimar.
Pablo miał jakiś obłęd w oczach, a jego zachowanie nie podobało mi się, bo rzucał się, wykłócał i faulował (za faul na Silvie powinien w ciemno dostać żółtą kartkę). Trochę przesadził.
« Wsteczskomentuj